Spadkobiercy uzdrowiska

Z rozmawia Krzysztofem Mańkowskim, prezesem Zarządu Thermaleo Sp. z o.o. Wojciech Czabanowski

• Szczawnica zmieniła się bardzo w ostatnich latach. M.in. dzięki Thermaleo. Które z inwestycji ocenia Pan jako najbardziej spektakularne, najważniejsze dla miasta.

– Myślę, że trzeba wziąć pod uwagę różne etapy i rodzaje inwestycji. Pierwszy rodzaj inwestycji to Plac Dietla, który jest strategicznym punktem uzdrowiska. Faktem jest, że Plac Dietla bez pijalni wód, nie może spełniać swojej roli. Plac jest sercem uzdrowiska, musiał być rewitalizowany jako pierwszy. Nikt nie ma ochoty przyjechać do miejsca, w którym nic się nie dzieje, gdzie brak jakichkolwiek atrakcji, knajp, imprez. Pierwszą rzeczą, jaką musieliśmy zrobić, była poprawa wizerunku uzdrowiska. Zaczęliśmy od Placu i osiągnęliśmy sukces, teraz turyści przyjadą do miejsca, w którym można przyjemnie spędzić czas, pójść do kawiarni, napić się pysznej kawy, herbaty, zjeść ciasto.

Drugi rodzaj inwestycji wiążę się z restauracjami i hotelami. Należy zapewnić przyjezdnym atrakcyjne miejsca, w których będą mogli i na dodatek chcieli spędzać swój czas.

Najważniejszym ze wszystkich remontowanych przez nas hoteli jest hotel Modrzewie. Od samego początku sprawa nie była prosta. Kto potrzebuje pięciogwiazdkowego hotelu, do którego nikt nie ma zamiaru przyjechać? Na szczęście dzięki naszym staraniom Modrzewie wzbudzają coraz większe zainteresowanie. Nasza rodzina nie zajmuje się hotelarstwem, nie mamy wielkiego doświadczenia w tej dziedzinie. Jest to dla nas nowe doświadczenie, staramy się cierpliwie wszystkiego uczyć. Nie wzorujemy się na hotelach takich jak Hilton, czy Sheraton. Pragniemy, aby to miejsce, było jak dom rodzinny, jak ciepła i przytulna gospoda, w której każdy gość będzie się czuł komfortowo i zapragnie tutaj wracać. Takie były początki Hotelu Modrzewie. Zbudował go mój dziadek dla swojej córki. Bardzo cieszy nas to, że udało nam się go odzyskać. Powoli osiągamy sukces, przyjeżdżają już nawet do nas hotelarze, ciekawi tego, jak prowadzimy nasz hotel. Najbardziej jednak cieszy nas, kiedy nasi klienci są zadowoleni z pobytu.

Jest jeszcze trzeci rodzaj inwestycji. Należy zadać sobie pytanie: co może robić turysta poza korzystaniem z noclegu w Szczawnicy? Niezwykle ważne jest, by zapewnić turystom wiele atrakcji, wypełnić im wolny czas, stworzyć miejsca, do których mogą iść i zobaczyć coś ciekawego.

Dlatego postanowiliśmy wybudować Dworek Gościnny. Myślę, że to miejsce jest bardzo wyjątkowe w całym regionie. To dopiero początki, ale z czasem planujemy zapraszać tu artystów, muzyków, wystawiać sztuki czy operetki. Zaczynamy współpracę z Teatrem Słowackiego, Operą Krakowską i innymi słynnymi instytucjami. Sądzę, że chętnych na występy w naszym Dworku będzie coraz więcej. Sala jest w stanie pomieścić prawie czterysta osób na widowni. To daje duże możliwości. Można także poskładać fotele i ustawić je pod ścianą, zamieniając w taki sposób salę w idealne miejsce na bankiet albo wesele. Miasto czegoś takiego potrzebowało.

Przy dużych rewitalizacjach nie mogliśmy dostać dotacji unijnych, dlatego postanowiliśmy podjąć współpracę z miastem. Uważam jednak, że jest to dla nas dość duże utrudnienie.

• Świetnie idzie wam promocja za granicą. Mam przyjaciela we Francji, który koniecznie chciał przyjechać do Szczawnicy do Hotelu Modrzewie podczas swojego pobytu w Polsce. I tam też pojechaliśmy …

– Bardzo mnie to cieszy. Tak, robimy promocję za granicą Ludzie są zaciekawieni tym, że jest jakaś rodzina, która mówi po francusku. Zagraniczni turyści również chcą odwiedzać Szczawnicę. Problem jest tylko taki: dlaczego miasto samo nie stara się zadbać o własną promocję w Polsce? Wszędzie reklamuje się tylko Białka Tatrzańska, Krynica… O Szczawnicy się nie słyszy.

Promocja miasta jest na fatalnym poziomie, rok temu nie byliśmy nawet na mapie TVN-u, gdzie reklamuje się trasy narciarskie. Jest cała Polska, a Szczawnicy…Nie ma.

• Co do pracowników. Czy zatrudniacie ludzi głównie ze Szczawnicy?

– Tak, zatrudniamy miejscowych. Jest taka ciekawa historia związana z robotnikami. Przyjechałem do Szczawnicy w styczniu na początku 2004 roku. Na początku jeszcze nie mówiłem po polsku, potrafiłem tylko powiedzieć: „dzień dobry”, „do widzenia”, „dziękuję”, „wódka”,  takie podstawowe zwroty, żeby przeżyć. (śmiech)

Języka polskiego uczyłem się już na miejscu. Co ciekawe, nikt tutaj nie mówił po angielsku, ani po francusku, więc musiałem nauczyć się polskiego bardzo szybko, żeby nikt mnie w niczym nie oszukał. Nauka szła całkiem sprawnie poza tym, że języka uczyłem się na budowach. Zamiast poprawnej polszczyzny przyswajałem sobie język robotniczy, w dodatku z góralskim akcentem. Używanie słowa na „k”, jako przecinka, było dla mnie całkowicie naturalne. W dodatku złapałem góralski akcent i gwarę, zamiast „witajcie” mówiłem: „witojcie”, zamiast „mamy” – „momy”.

Po około dwóch latach mojego pobytu w Polsce pojechałem do Warszawy. Wszyscy byli zaskoczeni tym, jak dobrze mówię po polsku. Pamiętam jednak, jak jedna pani postanowiła dyskretnie zwrócić mi uwagę i powiedziała: „Cieszę się, że mówisz po polsku, naprawdę gratuluję… Ale wiesz, to, jak mówisz i co mówisz nie zawsze jest eleganckie.” (śmiech)

Zabawne była też sytuacja w warszawskiej taksówce. Mój góralski akcent był pomieszany dodatkowo z akcentem francuskim, co brzmiało to naprawdę zabawnie. Taksówkarz zapytał mnie, skąd jestem, dziwnie mówię. Odpowiedziałem: „Jestem ze Szczawnicy”. Taksówkarz był zaskoczony i tłumaczył, że słyszy francuski akcent, więc wytłumaczyłem mu, że jestem Polakiem urodzonym we Francji, ale mieszkam teraz w Szczawnicy i stąd moja wymowa.

Myślę, że to, co robię w Polsce, to unikatowy projekt. Budować centrum miasta, mieć wpływ na każdy detal, każdy słup, na każdy metr kwadratowy, to naprawdę niezwykłe.

Uzdrowisko odzyskaliśmy we wrześniu w 2005 roku, kupiliśmy wtedy hotel „Nawigator” i od tego momentu zaczęliśmy się tak naprawdę rozwijać. Rok 2004 był rokiem negocjacji ze skarbu państwa po polsku… Nie mówiąc po polsku.

• A jak wam się udało odzyskać majątek?

– W 1948 r. wszystko było nacjonalizowane. Okazało się, że komuniści najpierw zagrabiali ziemię, a potem robili pod to przepisy prawne. My pokazaliśmy, że było to nielegalne i upomnieliśmy się o swoją własność. Na tych samych zasadach została odzyskana np. Rabka. Po prostu tłumaczyliśmy, że ziemię zostały nielegalnie nam odebrane, prosiliśmy o oddanie naszych terenów. W 2001 roku minister zdrowia anulował decyzję o nacjonalizacji, co zostało też potwierdzone w 2003 roku przez NSA. Na mocy tej decyzji cały majątek należący do mojego pradziadka powinien wrócić z powrotem do rodziny.

• Jakie plany ma Pana rodzina na rozbudowę uzdrowiska?

– Zamierzamy wybudować około dziesięciu nowych hoteli oraz dwadzieścia restauracji. Część z nich będzie znajdowała się w hotelach, a reszta to będą kawiarenki, bary itp.

Mieliśmy także plany na zakład uzdrowiskowy w Szczawnicy. Na początku był jeden zakład. Kraj się rozwijał i zdecydowano się na pomysł, że można zrobić sanatoria branżowe, po jednym dla każdej branży. Doszło jednak do takiego absurdu, że Szczawnica miała siedem baz zabiegowych i siedem sanatoriów, wszystko na dość słabym poziomie, zamiast mieć jeden wspólny ośrodek, w którym wszystko działa sprawnie i spełnia wysokie standardy.

Jako właściciele uzdrowiska, chcemy się zając jego centralnym punktem, miejscem w którym będzie możliwość robienia zabiegów. Teraz wszystkie fundusze są przeznaczane głównie na ten cel. Myślę, że to dobre i logiczne rozwiązanie. Jest jedna baza zamiast siedmiu i cały czas się rozwija.

Mamy sporo planów na przyszłość, chcemy zbudować centrum SPA z odnową biologiczną, dom, baseny, plac pod kolejką. Wiele inicjatyw przed nami, staramy się być dobrej myśli. Projekt jest naprawdę duży, unikatowy. Liczymy, że uda nam się zrobić coś wyjątkowego.

• To wszystko w Szczawnicy, a czy istnieją także inne miejscowości, w których chcieliście zainwestować pieniądze?

– W Rabce chcielibyśmy wdrożyć podobne pomysły, startowaliśmy do przetargu w przedmiocie prywatyzacji tego uzdrowiska. Rozmawialiśmy z tamtejszą rodziną spadkobierców, która jest w podobnej sytuacji jak nasza. Ich syn, który był tutaj na tych samych zasadach co my, stracił wszystko. Będziemy starali się konsolidować wszystko razem.

• W jakim stopniu odwołuje się Pan do wizji uzdrowiska, jaka przyświecała pana przodkom?

– Myślę, że trzeba tutaj rozróżnić dwie sprawy, tj. funkcje i wygląd. Z pewnością nadaliśmy tym terenom nowe funkcje. Natomiast, jeżeli chodzi na przykład o elewacje budynków, to poświęcamy wiele czasu, by przywrócić im stary styl i charakter. Chcę, by nasz  wyróżniał się spośród bloków miasta. Obecnie klienci liczą na wysoki standard, dlatego moim zadaniem jest spełnić ich oczekiwania. Co prawda, może być trudno zapewnić najwyższy 5-gwiazdkowy standard obsługi, ale z pewnością będziemy do niego dążyć, a nasze hotele będą mieć co najmniej 3 gwiazdki. Chcę żeby każdy z przyjeżdżających do Szczawnicy turystów mógł znaleźć coś dla siebie. Dlatego, jeżeli goście są mniej wymagający, to mogą wybrać jedną z kwater prywatnych w mieście, ale jeśli poszukują czegoś więcej, mają możliwość przyjechać do nas. Widzę też inne rozwiązanie: kiedy turyści zatrzymują się na nocleg w kwaterach prywatnych, nas będą odwiedzać, żeby korzystać z zabiegów leczniczych. Zależy nam na takiej współpracy, dlatego już w tym roku podjęliśmy w tym kierunku pewne działania.

• A w jakim próbuje Pan realizować projekt według własnego pomysłu?

– Każdy z obiektów powinien mieć swój indywidualny styl i być dopasowany do różnych oczekiwań gości. Jeden z budynków będzie przystosowany do wymagań biznesowych. Kolejny powinien zapewniać możliwość aktywnego wypoczynku. Nie można także zapominać o miejscu, gdzie goście będą mogli miło spędzić czas w spokojnej, domowej atmosferze. Wierzę, że możliwość wyboru, będzie naszym dużym atutem.

Dla mnie ważne jest, aby podczas rewitalizacji terenu zachować klasyczny styl budynków. Nie mogliśmy zapomnieć o tym remontując Dworek Gościnny, który praktycznie nie istniał. Teraz został  odbudowany, a nawet trochę powiększony. Generalnie jednak jest to ten sam budynek co w przeszłości. Osobiście jestem zakochany w starych domach i willach w Zakopanem, takich jak Morskie Oko lub Belweder. Niestety, ostatnimi czasy zbudowano wiele nowych budynków, które w moim przekonaniu zupełnie tam nie pasują i psują wyjątkowy charakter Zakopanego. W końcu charakterystyczny styl miasta jest jednym z magnesów przyciąganych turystów. Dlatego ważne jest żeby w Szczawnicy zachować stary, góralski styl, który można znaleźć tylko w tym regionie.

Niestety w ostatnich 50-ciu latach w Szczawnicy poza wznoszeniem szarych bloków niewiele się działo. Wpisuje się to w dalej praktykowany w Polsce schemat, wedle którego nie dbamy o zieleń w centrum miast. Na Zachodzie wszędzie docenia się rolę jaką odgrywa zieleń w przestrzeni miejskiej. Wydaje mi się, że musimy jeszcze do tego dojrzeć. Chociażby na Krakowskim Przedmieściu zapomniano o zieleni zastępując ją granitem.


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły