W marcu wszyscy wypatrują wiosny, a jest to niewątpliwie najlepszy okres dla wędkarzy. Wygłodzone po zimie ryby są znacznie łatwiejsze do złowienia, a na jeziorach turystycznych nie ma jeszcze zbyt wielu ludzi, którzy mogliby je spłoszyć. O tej porze roku zwykle łapie się rekordowe okazy.
Wiosną szczególne tryumfy święcą spławikowcy. Ta najpopularniejsza metoda wędkowania doskonale sprawdza się w tym czasie. Ryby podpływają do brzegów, do trzcinowisk, a w tych rejonach najłatwiej łowi się właśnie na spławik. Zanim jednak wybierzemy się na połowy musimy się solidnie przygotować.
Przede wszystkim należy zapoznać się z aktualnymi przepisami. Wymiary i okresy ochronne ryb lubią się czasem zmieniać, więc zawsze na początku roku trzeba je sprawdzić. Można ich poszukać w internecie lub spytać w sklepie wędkarskim o aktualny regulamin amatorskiego połowu ryb PZW. Najpopularniejsze gatunki w połowach spławikowych, czyli leszcz, płoć, karaś, krąp i uklejka nie mają ani wymiaru ani okresu ochronnego. Trzeba natomiast uważać na gdzieniegdzie popularną wzdręgę, zwaną pospolicie krasnopiórą, która ma wymiar ochronny 15 cm. Często bywa mylona z płocią, gdyż również ma czerwone płetwy. Należy pamiętać, że wzdręga jest złocista, a płoć srebrzysta.
Równie ważną sprawą jest sprawdzenie sprzętu. Szczególnie jeśli jesienią rzuciliśmy nasze akcesoria w kąt zapominając o koniecznej konserwacji. Przed pierwszym wypadem na ryby koniecznie trzeba wszystko dokładnie wyczyścić z kurzu i innych zanieczyszczeń.
Łączenia wędek czy to teleskopowych, czy spinningów trzeba nasmarować. Najlepiej sprawdza się do tego celu smar grafitowy w płynie. Jeśli jednak nie chcemy wydawać zbyt wiele, można użyć zwyczajnej parafinowej świeczki. Ten prosty zabieg zagwarantuje nam sprawną pracę zestawu. Nie możemy też zapomnieć o dokładnym obejrzeniu przelotek, szczególnie szczytowej. Jeśli pojawią się jakiekolwiek zmiany ich powierzchni, nacięcia czy wytarcia należy przelotkę zmienić. Nie robiąc tego ryzykujemy przetarcie żyłki i stratę „ryby życia”. Również smarem grafitowym należy potraktować kołowrotek. Najlepiej jest rozłożyć go na części i przesmarować dokładnie wszystkie części. Jest to zadania wymagające sporo doświadczenia. Jeśli jednak nie czujemy się na siłach możemy zdjąć szpulę i spróbować wprowadzić nieco smaru poprzez bolec, na którym szpula jest zamocowana. Jeśli dokładnie go nasmarujemy przy samej nasadzie cały mechanizm powinien działać sprawniej. Lepsze kołowrotki mają tzw. otwór serwisowy służący właśnie do wprowadzania smaru. W takiej sytuacji wlewamy kilka kropel i problem jest rozwiązany.
Warto też pozbyć się starych haczyków. Jeśli ktoś chciałby być pedantyczny powinien haczyk traktować jednorazowo. Gdyż już po wyjęciu jednej ryby traci on swą ostrość, która jest kluczowa dla dobrego zacięcia ryby. Każdy wędkarz zna ten ból, kiedy mamy wyraźne branie, a na haczyku pustka. Taka sytuacja może wynikać między innymi z tego, że haczyk jest tępy. Musimy też sprawdzić, czy na spławikach nie pojawiły się odpryski lakieru. Taki zniszczony spławik nasiąka wodą i gorzej sygnalizuje brania. Można go wymienić, albo spróbować pomalować np. lakierem modelarskim. Lakier do paznokci na dłuższą metę się nie sprawdza.
Na końcu najważniejsze. Żyłka. Wielu wędkarzy sugeruje co sezon ją zmieniać. Jest ku temu kilka powodów. Przede wszystkim używana żyłka na pewno ma różne uszkodzenia mechaniczne, które mogą się skończyć jej utratą. Sam czas leżenie również niekorzystnie wpływa na jej właściwości. Ponadto jeśli zbyt długo jest nawinięta na szpulę, zniekształca się, co sprawia, że jest słabsza i łatwo się plącze. Niektórzy przewijają żyłkę, z jednej szpuli na drugą, dzięki czemu możemy korzystać z nieużywanego końca. Biorąc pod uwagę, że na dole szpuli jest ona szczególnie zniekształcona, metoda nie jest do końca skuteczne. Możemy też po prostu obciąć ostatnie kilka, kilkanaście metrów żyłki. Pozbywamy się wtedy najbardziej zniszczonego fragmentu i możemy spokojnie łowić. Wiele osób robi to po każdej wyprawie. To co zrobimy zależy od naszych chęci i jakości żyłki jaką mieliśmy na kołowrotku. Niewątpliwie nie możemy jej zostawić w stanie z poprzedniego sezonu.
Jak widać, przed pierwszą w roku wiosenną wyprawą na ryby, czeka nas dużo pracy. Jednak warto poświęcić nieco czasu niż, całe życie żałować utratę rekordowej sztuki.