Czy leszcz jest znowu takim leszczem?

Leszcz to dość pospolita i popularna ryba, więc w zasadzie nie powinno być pytań na temat jak go złowić. Nie bez powodu powiedzenie „ty leszczu” jest obelgą. Czy, aby na pewno jednak leszcz jest „leszczem” wśród innych ryb?

Leszcz jest rybą z rodziny karpiowatych. Występuje praktycznie w na terenie całej Europy. Osiąga 6 kg wagi i około 80 cm długości. Typowy najczęściej łowiony okaz ma około 30cm. Grzbiet leszcza jest ciemny, z zielonkawym odcieniem, brzuch białawy, płetwy szaroniebieskie, a jego boki srebrzyste. Małego leszcza bardzo trudno odróżnić od krąpia. Kiedy są większe problemu niema, gdyż krąpie z natury dorastają znacznie mniejszych rozmiarów, a leszcz nabiera złotego połysku.

Zdarza się usłyszeć wędkarzy, którzy widząc kładący się na wodzie spławik, mówią, że bierze leszcz. Dzieje się tak, ponieważ ma on w zwyczaju po złapaniu przynęty unosić ją wysoko nad dno i dopiero później odpływać w dowolnie obranym kierunku. Leszcz często przypadkiem pada łupem spławikowców łowiących przy trzcinach, którzy szukają tam płotek. Nie trudno też o niego przy zasadzce karpiowej z zestawem gruntowym. Wybór metody łowienia zależy od tego na jaką rybę się nastawiamy. Jeśli mamy dużo cierpliwości i duże ambicje, warto użyć ciężkiego zestawu gruntowego. Wtedy możemy dotrzeć na dalekie, głębokie strefy akwenu, gdzie żerują duże ryby. Natomiast lżejsze zestawy spławikowe doskonale sprawdzą, się przy polowaniu w pobliżu trzcin. Wtedy łowimy ryby mniejsze, ale częściej. Nie można jednak zapomnieć, że ryby tych zasad nie znają i żerują jak im się podoba. Niejednokrotnie pod trzciny podchodziły dorodne leszcze, a z głębokiego gruntu wyciągane były sztuki nie wiele większe od haczyka, na który się złapały.

Aby zwiększyć prawdopodobieństwo złowienia leszcza należy dokładnie przygotować swój zestaw. Najlepiej, użyć smukłego lekkiego przelotowego spławika z długą antenką, aby stawiał jak najmniejsze opory w wodzie. Szczególnie istotne jest zastosowane obciążenie. Należy użyć wielu niewielkich ciężarków równomiernie rozłożonych na żyłce, z czego ostatni powinien się znajdować kilkanaście centymetrów od haczyka. Waga ołowiu, powinna być tak dobrana, aby z wody wystawała tylko końcówka anteny spławika.  Wtedy w momencie brania, gdy leszcz popłynie z przynętą do góry, zobaczymy spławik wykładający się na wodzie, a ryba nie poczuje żadnego dziwnego oporu podczas konsumowania zdobyczy, aż do momentu zacięcia. Bardzo ważne jest aby odpowiednio dobrać głębokość łowienia. Ostatni ciężarek musi dotykać dna przy jednoczesnym zachowaniu napięcia żyłki, aby przynęta leżała swobodnie, a na spławiku było widać najdrobniejsze branie. Efekt ten osiągniemy, jeśli spławik będzie nieco bardziej wynurzony niż przy łowieniu w toni. Mówimy tu o niemal chirurgicznej precyzji w ustawieniu zestawu, dlatego możemy potrzebować wielu próbnych rzutów zanim tego dokonamy. Z tego powodu na miejsce łowienia należy wybrać się przed rozpoczęciem żerowania, aby bez potrzeby ryby nie płoszyć ciągłym zarzucaniem i zwijaniem wędki.

Branie leszczowe należy spokojnie wyczekać. Gdy spławik wyłoży się na wodę leszcz dopiero próbuje naszej przynęty. Ostatnim momentem na zacięcie jest chwila kiedy spławik zaczyna płynąć w bok. Wówczas wiemy, że ryba porządnie trzyma naszą przynętę, ale jednocześnie czuje już opór spławika i może ją wypuścić. Dlatego należałoby zaciąć tuż przed tym jak spławik zacznie płynąć w bok. Niestety spoglądanie w przyszłość jest dość trudne, dlatego jak zwykle branie trzeba „wyczuć”.

Jeśli chodzi o przynętę leszcza, możemy złowić na wszystko czego używa się do łowienia ryby białej. Nie ma uniwersalnej recepty na super przynętę. Musimy pamiętać, aby przynęta nie spadała zbyt łatwo z haczyka. W momencie kiedy znajduje się ona na luźnej żyłce,  tuż za leżącym na dnie ciężarkiem ryzykujemy oskubanie przez drobnicę, którego przez ten luz nawet nie zauważymy.

Z przygotowaniem leszczowego zestawu jest nieco zachodu. Jednak w ten sposób można wyciągnąć inne piękne sztuki. W tak zwanym międzyczasie możemy złowić ładną płoć, a przy pewnej dozie szczęścia płochliwego lina. Dlatego warto się postarać.

Tekst: Sławomir Leśniewski


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły

  • Jesień – usuń gryzonie przed zimą

    Gryzonie, zwłaszcza szczury i myszy, nie są mile widziane w naszym otoczeniu.  Roznoszą groźne choroby i powodują zniszczenia w produktach …

  • Suszenie ziarna coraz łatwiejsze

    Nowe technologicznie rozwiązania ułatwiają kierowanie procesem suszenia ziarna. A suszenie to podstawa, jeśli myślimy o prawidłowym przechowaniu zboża. Tekst: Seweryn …

  • Rolnictwo to początek cywilizacji

    Około 10 tys. lat temu na terenie tzw. żyznego półksiężyca (obszar w kształcie półksiężyca obejmujący dolinę Nilu, Palestynę, Syrię, i …