Na ochronę wód, ziemi, powietrza, przyrody, gospodarkę odpadami i edukację ekologiczną narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska wydały w ciągu ostatnich 20 lat 29 mld zł. Za te pieniądze wybudowano 18 tys. kilometrów sieci wodociągowej, zmodernizowano i wybudowano 10 tys. oczyszczalni ścieków odbudowano i wyremontowano 19 tys. kilometrów rzek, potoków oraz wałów przeciwpowodziowych. Wybudowano też 60 tys. kilometrów sieci kanalizacyjnej. Ta długość wystarczyłaby, aby półtora raz opasać kulę ziemską.
Gros pieniędzy na inwestycje proekologiczne pochodzi z funduszy unijnych. Od wielu lat dbałość o stan środowiska naturalnego jest do Unii priorytetem. Asygnuje na ten cel ogromne środki. Koniecznym, choć nierzadko dość uciążliwym dla inwestorów, przedsięwzięciem jest opracowanie wpływu prowadzonej przez nich inwestycji na środowisko. Nie ma odstępstwa od tego wymogu. Inwestorzy muszą się też liczyć akacjami organizacji ekologicznych, które są w stanie zatrzymać prace lub nawet nie dopuścić do ich rozpoczęcia. Wystarczy, że wskażą, że na danym terenie występuje unikatowa roślina lub bytuje rzadki przedstawiciel fauny. Od lat realizacją polityki ekologicznej państwa zajmują się narodowy i wojewódzkie fundusze ochrony środowiska. Oprócz środków unijnych dysponują one wpływami z tytułu opłat i kar wnoszonych przez przedsiębiorstwa za korzystanie ze środowiska oraz ze zwrotów rat pożyczek udzielanych we wcześniejszych latach. A są to duże kwoty. Na przykład w województwie olsztyńskim stanowią 30 proc. rocznych przychodów WFOŚ, a ich wielkość plasuje region na 14-15 miejscu w kraju. Wynika to z niskiego jego uprzemysłowienia. W innych województwach strumień pieniędzy jest znacząco większy, zwłaszcza tam, gdzie zlokalizowanych jest wiele zakładów przemysłowych. Niedawno Sejm wprowadził zmiany prawne dotyczące opłat środowiskowych. Do tej pory przedsiębiorcy wnosili je dwa razy w roku. Teraz będą opłacić je raz w roku. Te regulacje spowodowały wypadnięcie jednej półrocznej raty. Województwa straciłyby miliony złotych. Ten ubytek zostanie im zrekompensowany z programu Region. Na jego realizację przeznaczono 0,5 mld złotych. Podpisano już trzy pierwsze umowy między NFOŚ a funduszami w Opolu, Katowicach i w Białymstoku.
Zaległości do nadrobienia
Każda złotówka na ochronę środowiska jest wydawana przez wojewódzkie fundusze co najmniej dwa razy. Dzieje się tak dlatego, że mogą one jako osoby prawne udzielać pożyczek. Wypracowując zysk z odsetek, pomnażają będące w ich dyspozycji pieniądze, które wydają na kolejne inwestycje proekologiczne. Jednak największym źródłem finansowania tych przedsięwzięć są środki unijne. W latach 2007-2013 do wydania mamy 5 mld euro, dostępnych w programie Infrastruktura i Środowisko. Od początku jego wdrażania podpisano ponad 7000 umów o dofinansowanie. Oznacza a to, że przez ostatnie cztery lata codziennie podpisywana dwie umowy. W skali kraju większość środków przeznaczono na gospodarkę wodno-ściekową (11 mld zł.) i na gospodarkę odpadami (4 mld zł). Na Warmii i Mazurach, regionie o wyjątkowych walorach przyrodniczych, najwięcej wydano na ochronę wód i gospodarkę wodną (ponad 0,5 mld zł) oraz na ochronę ziemi i gospodarkę odpadami (około 0,5 mld zł.), a także na ochronę atmosfery. Inwestowano ponadto w ochronę przyrody, zalesienia, edukację ekologiczną oraz monitoring środowiska. W ciągu 12 lat funkcjonowania WFOŚ w Olsztynie dofinansował przedsięwzięcia na kwotę 1,2 mld zł, w tym 0,5 mld zł z własnych środków, a 0,7 mld zł z unijnych. Potrzeby tego regionu jak i całego kraju nadal są ogromne. Tak duże są zaległości do nadrobienia. Przez lata realnego socjalizmu nie przykładano należnej, by nie rzec w ogóle, wagi do stanu środowiska. Liczyły się kolejne fabryki, kopalnie, huty. To one były miarą postępu i nowoczesności. Jak wpływają na otoczenie, nie miało znaczenia. Po 1989 r. wiele zakładów przemysłowych zamknięto. Te funkcjonujące przeszły modernizację. Radykalnie ograniczono dzięki temu emisję gazów i pyłów. Nie ma mowy o wypuszczaniu ścieków bezpośrednio do rzek. Grożą za to gigantyczne kary. Na tych restrykcjach zyskało środowisko.
Trudniej o dotacje
Wchodząc do UE, Polska musiała dostosować się standardów ochrony środowiska. Na poprawę jego stanu dostaliśmy miliardy euro. Te pieniądze przeznaczyliśmy głównie na budowę oczyszczalni ścieków, sieci wodociągowej i kanalizacyjnej, stacji uzdatniania wody czy budowę wałów przeciwpowodziowych. Takie były najpilniejsze potrzeby oraz oczekiwania mieszkańców. W nowej perspektywie finansowej zmienią się priorytety. W kolejnych latach znaczącą część środków będziemy musieli wydawać na wsparcie poprawy efektywności energetycznej i odnawialnych źródeł energii oraz na przeciwdziałanie skutkom zmian klimatu. Już wiadomo, że będzie trudniej niż dotychczas sięgnąć po unijne dotacje. Zawsze oceniana będzie efektywność prowadzonych przedsięwzięć. Trudno też nie zauważyć innego zagrożenia, które może zahamować inwestycje proekologiczne. Samorządy mają coraz większe problemy ze zgromadzeniem wkładu własnego. W ich kasach często nie ma wolnych środków, a restrykcyjne limity zadłużenia nie pozwalają zaciągnąć bankowej pożyczki. Już zdarza się, że gmina rezygnuje z podpisania umowy o finansowanie dużej inwestycji, bo grozi jej przekroczenie dopuszczalnego progu zadłużenia. Zdaniem ekspertów takich przypadków będzie coraz więcej, gdyż przy cięciach budżetowych w pierwszej kolejności rezygnuje się z kosztownych inwestycji, a takie są te w ochronę środowiska. Ponadto łatwiej jest z planu zamierzeń skreślić inwestycję ekologiczną niż na przykład budowę drogi. Władze lokalne muszą brać pod uwagę głos mieszkańców. A oni wolą nowy asfalt na drodze niż wkładanie pieniędzy w modernizację oczyszczalni ścieków.
Europa osamotniona
Coraz częściej można usłyszeć opinie, że Unia Europejska zbyt daleko poszła w swojej trosce o środowisko. Dowodzi się, że przyjęty przez nią pakiet energetyczno-klimatyczny doprowadzi do utraty konkurencyjności europejskiej gospodarki. Firmy zaczną przenosić się do krajów, w których nie obowiązują tak rygorystyczne normy środowiskowe. Ponadto jest oczywiste, że koszty związane z wdrażaniem polityki ochrony klimatu staną się dodatkowym obciążeniem. Nie da się ukryć, że kryzys spycha na dalszy plan ekologię. Dziś ważniejsza jest poprawa koniunktury gospodarczej czy walka z bezrobociem. Nie bez znaczenia jest i to, że w swoich proekologicznych dążeniach Europa jest osamotniona. W rezultacie jej działania na rzecz środowiska i klimatu w skali globalnej nie mają dostatecznej mocy. To jednak nie oznacza, że dbałość o środowisko powinniśmy odłożyć na lepsze czasy. Musimy je chronić, bo taka jest nasza powinność wobec przyszłych pokoleń, ale te działania nie mogą pogarszać kondycji gospodarki.