Rozłożystość dębu, jego majestatyczna forma i twardość drewna sprawiały, że starożytni uważali go za króla flory. W Rzymie największe zasługi honorowano wieńcem z liści dębowych, a pogańscy Słowianie poświęcili drzewo Perunowi, bogowi piorunów, błyskawic i grzmotów. Pocierając dwa kawałki dębiny, krzesano święty ogień, który kapłani podtrzymywali, aby palił się wiecznie. Chrześcijanie polscy umieszczali na dębach święte obrazy, głównie Matki Boskiej. Według legendy z dębowego drewna zrobiono krzyż dla Chrystusa. W dziuplach drzewa nieraz zamieszkiwali pustelnicy. Świętość dębu nakazywała jego ochronę, a uszkodzenie było jednoznaczne z profanacją. Gdy wiekowe drzewo usychało, pozostawiano je, by się samo rozsypało.
Niektóre dęby żyły ponad tysiąc lat, dlatego uznawano je za symbol długowieczności. Takim okazem miał być żmudzki Baublis, dąb w majętności Bodziach. Gloger w „Encyklopedii staropolskiej” podaje, że: „w r. 1811 miał już gałęzie po większej części suche, a listki na innych małe i jakby zwiędnięte. Gdy przez pastucha podpalony został, właściciel w obawie, żeby bez śladu nie zniknął, ściął go w r. 1812. Dziesięciu ludzi cały dzień pracowało nad jego powaleniem. Pień miał obwodu łokci litewskich 19 i cali 6, średnicy przy ziemi łokci 7, wyżej 5½. Sprowadzoną kłodę na 6 łokci wysoką, wypróchniałą w środku, ustawił Dyonizy Paszkiewicz w ogrodzie, pod cieniem rozłożystego dębu i zrobił z niej altanę, mającą obwodu łokci 13 i cali 5, poświęciwszy ją na zachowanie zebranych pamiątek. (…) Dziesięć osób mogło we wnętrzu tego pnia usiąść wygodnie…”.
Niezwykła moc dębu przejawiała się nie tylko w wytrzymałości drewna, wykorzystywanego w budownictwie, przemyśle, rzeźbiarstwie, ale również w magicznej potędze ochrony człowieka i jego dobytku. W dęby często uderzały pioruny, więc dębiny używano jako zabezpieczenia przed burzami. W wigilię św. Jana zatykano gałązki w strzechy domostw, by ochronić gospodarstwo i jego mieszkańców przed aktywnymi wówczas demonami.
Chłopi wierzyli, że dąb potrafił uwalniać od wielu dolegliwości, zapewniał płodność i szczęście, i nazywali go „doktorem”. Już samo przebywanie przy drzewie wspomagało leczenie gardła, dziąseł i zębów. Według praktyk medycyny ludowej, gdy chorował chłopiec, przenoszono go przez rozszczepiony pień drzewa mówiąc: „Święte drzewo, zielony dębie, weź od niego płacz, daj zdrowie!”. O silnym i krzepkim mężczyźnie mówiono „chłop jak dąb”. Moc drzewa można było wykorzystywać także w niecnym celu. Czarownica, chcąc rzucić urok, ususzone liście dębu zatykała w ściany budynku i zaklinała: „Jako te liście uschły, tak z całym domem niech schnie gospodarz i dzieci!”.
Gospodynie wiejskie wierzyły, że tylko w dzieży, która ma choć kilka dębowych klepek, ciasto na chleb uda się na pewno. Liście dębu dodawały do kiszenia ogórków, by były one „twarde jak dąb”. Przy sadzeniu kapusty, wbijały przy zagonie dębowe paliki, żeby główki wyrosły wielkie i zdrowe.
W dawnych czasach wykorzystywano również owoce dębu. Żołędzie były karmą dla trzody chlewnej, a w latach nieurodzaju ludzie wytwarzali z nich mąkę. Żołędzie były też środkiem magicznym: umieszczano je w oknie jako ochronę przed piorunami, noszono przy sobie w jako medykament przeciwbólowy, wykorzystywano jako talizman zapewniający płodność i długowieczność.
W Polsce liczne skupisko wiekowych dębów znajduje się na terenie Rogalińskiego Parku Krajobrazowego, z których kilkaset uznano za pomniki przyrody. Najsłynniejsze, rosnące ok. 700 lat i mające ogromny obwód pnia, nazwane są: Lech (635 cm), Czech (726 cm) i Rus (926 cm). Wiekiem i rozmiarami dorównuje im Dąb Bażyńskiego w miejscowości Kadyny, woj. warmińsko-mazurskie, oraz Bartek, rosnący w Zagnańsku, woj. świętokrzyskie.