Sytuacja na rynku pracy powinna się poprawiać

Coraz wyraźniejsze są sygnały poprawy koniunktury gospodarczej. Należy oczekiwać, że firmy zmienią swoją strategię. Z działań, które umożliwiają im przetrwanie, przejdą do ekspansji. Zaczną inwestować, co pociągnie za sobą wzrost zatrudnienia, a także podwyżki wynagrodzeń.

Nastroje wśród przedsiębiorców trudno uznać za optymistyczne. Nadal powstrzymują się z inwestycjami mimo, że dysponują własnymi środkami. Nie planują wzrostu sprzedaży oraz zysku. Przewagę na rynku zdobywają nie ceną, lecz jakością swoich produktów lub usług. Nie zwiększają zatrudnienia, nie dają pracownikom podwyżek. Jakby nie potrafili wyjść z okresu spowolnienia gospodarczego, kiedy to nakazem był ostrożne podejście do wszelkich działań, które niosą z sobą nawet najmniejsze ryzyko. Badanie przeprowadzone przez Instytut Badawczy Ranstad we współpracy z TNS pokazuje, że w najbliższym półroczu trudno oczekiwać jakieś zmiany tej postawy. W tym czasie co druga firma nie widzi szans na pojawienie się korzystnych tendencji w gospodarce i spodziewa się stagnacji. Nie przekonują ich nawet 3 proc. prognozy wzrostu PKB w przyszłym roku. Takie oceny mają zarówno nasi ekonomiści jak zagraniczni eksperci. Jednak wśród pewnej grupy można zauważyć niewielki powiew optymizmu. Co czwarty pracodawca przewiduje w pierwszym półroczu 2014 r. wzrost gospodarczy, gdy rok wcześniej tylko 8 proc. brało to pod uwagę. – Zdecydowanie więcej optymizmu widzimy w gronie przedstawicieli największych przedsiębiorstw, zatrudniających ponad 250 osób. Wraz ze spadkiem wielkości firmy, pogarszają się nastroje. Trudności spodziewają się relatywnie częściej firmy z branży budowalnej (28 proc.), obsługujące nieruchomości (25 proc.), a także zajmujące się transportem, gospodarką magazynową i łącznością (26 proc.). Zupełnie inaczej wygląda to w przemyśle, gdzie pogorszenie się sytuacji bierze pod uwagę tylko co dziesiąta firma z tego sektora – mówi Kajetan Słonina, dyrektor zarządzający Randstad. Wprawdzie od 2012 r. znacząco zmniejszyła się liczba przedsiębiorstw, które spodziewają się recesji, to 17 proc. tego nie wyklucza.

Bezrobotnych mniej niż rok temu

Mimo, choć niewielkiego, ożywienia gospodarczego, sytuacja na rynku pracy nadal jest trudna. Jak podało ministerstwo pracy, stopa bezrobocia w listopadzie wzrosła do 13,2 proc. Stało się tak we wszystkich województwach oprócz Mazowsza, gdzie wskaźniki poprawia Warszawa. W stolicy znalezienie zatrudnienia nie przysparza większego kłopotu. Szef resortu Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że jest to dwa razy mniejszy wzrost niż obserwowany w tym samym czasie w 2012 r. Większa liczby bezrobotnych jest przede wszystkim wynikiem zakończenia prac sezonowych w budownictwie, rolnictwie i sadownictwie. Jak na tę porę roku jest to naturalne zjawisko. Dlatego w najbliższych miesiącach bezrobotnych będzie jeszcze przybywać. Należy się liczyć, że na koniec tego roku bezrobocie sięgnie poziomu 13,7 – 13,8 proc. Dla porównania zimą ubiegłego roku było to 14,4 proc. Mimo poprawy ponad 2 miliony Polaków pozostaje bez zatrudnienia. W tej sytuacji ważne jest to, jak zachowają się pracodawcy. Czy uznają, że pora przejść z okresu wyczekiwania i zacząć podejmować aktywniejsze działania. Zaskakująco dobre są opublikowane właśnie dane Barometru Manpower Perspektyw Zatrudnienia w pierwszym kwartale przyszłego roku. Według nich zatrudnienie powinno wówczas wzrosnąć w Polsce o plus 9 proc. Jest to najlepszy wynik w całej Unii Europejskiej i najkorzystniejsze prognozy od ponad dwóch lat. – Jeszcze rok temu nasze prognozy były na minusie. Optymistyczne jest to, że licząc kwartał do kwartału wzrosły one dwukrotnie. Należy się spodziewać, że zwłaszcza w drugim półroczu liczba miejsc pracy zacznie zwiększać się skokowo – mówi Iwona Janas, dyrektor generalna Manpower Group w Polsce. W wielu krajach unijnych sytuacja wygląda dużo gorzej. We Włoszech, w Irlandii, Finlandii czy w Hiszpanii nawet co 10-15 pracownik może znaleźć się na bruku.

Większość firm nie zwiększała wynagrodzeń

Polskie firmy, jeśli chodzi o plany co do liczebności swoich załóg w najbliższych miesiącach, przyjmują dość zachowawczą postawę.  Aż 61 proc. deklaruje, że pozostawi zatrudnienie na obecnym poziomie. 19 proc. zamierza zwiększyć liczbę swoich pracowników, ale równocześnie niewiele mniej, bo 17 proc. myśli o zwolnieniach. – Oznacza to, że niemal dwukrotnie częstsze są plany redukcji niż było to w sierpniu tego roku, gdy przymierzało się do nich 8 proc. pracodawców. Tak negatywne wyniki wiążą się z przygotowaniami pracodawców na zwykle słabszy na naszym rynku pracy sezon zimowy, gdy mija okres rozkwitu produkcji i sprzedaży świątecznej, zamiera sektor budowlany oraz rolnictwo i przetwórstwo produktów rolnych – zauważa Kajetan Słonina. Prawidłowością jest, że wraz ze wzrostem liczby pracowników rośnie odsetek przedsiębiorstw, które zamierzają zwiększyć zatrudnienie, natomiast maleje odsetek firm planujących pozostawienie stanu załogi na dotychczasowym poziomie. Zdecydowanie lepsza jest sytuacja w dużych przedsiębiorstwach, zatrudniających powyżej 49 osób. Te mniejsze bardziej ostrożnie podchodzą do naboru nowych pracowników. Argumentują, że muszą ograniczać wydatki, by bez uszczerbku przetrwać trudne czasy. Dopiero, gdy ożywienie gospodarcze stanie się faktem, zmienią politykę zatrudnienia. Na razie jest to dość mglista przyszłość. Pracowników najbardziej interesuje, kiedy w końcu ich firmy zaczną podnosić wynagrodzenia. Już od wielu lat płace stoją w miejscu lub nawet są zmniejszane. Ludzie godzą się na to, bo nie mają wyboru. Zawsze lepiej jest mieć posadę niż jej szukać. Tę determinację pracodawcy wykorzystują bez umiaru. W ciągu ostatniego półrocza aż 72 proc. z nich nie wprowadziła żadnych zmian w poziomie wynagrodzeń. Regułą jest, że im mniejsza firma, tym mniejsza szansa na jakiekolwiek podwyżki. Jeśli już, to mogli na nie liczyć zatrudnieni w dużych przedsiębiorstwach.

Będą podwyżki, lecz niewielkie

Czy coś zmieni w najbliższym czasie? Tak, ale w niewielkiej skali. 66 proc. pracodawców nie planuje zwiększać wynagrodzeń. Deklaruje, że pozostaną one na dotychczasowym poziomie. Ale z zamrożenia płac zamierza wyjść co czwarta firma. Zauważalne jest tu zróżnicowanie regionalne. W województwach południowych i zachodnich takie plany ma co trzeci pracodawca, gdy w centrum i na wschodzie kraju zaledwie co piąty. Zwiększenia wypłat można się spodziewać we wszystkich branżach, oprócz budownictwa, gdzie planuje je tylko co dziesiąte przedsiębiorstwo. I nie należy oczekiwać kokosów. Badania pokazują, że w grę wchodzi wyrównanie poziomu inflacji, bądź niewielkie jej przekroczenie. Zaledwie co dziesiąta firma deklaruje podniesie płac o 7 lub więcej procent. W większości przedsiębiorstw podwyżki mają objąć wszystkich pracowników, a nie tylko kadrę kierowniczą, jak działo się to do tej pory. Nawet w najtrudniejszych latach dyrektorzy i menedżerowie nie mogli narzekać na pobory. Inni mieli powody do niezadowolenia. I nie chodzi tylko wysokość pensji, ale też o formę zatrudnienia. Niemal co trzecia osoba w Polsce pracuje na umowach śmieciowych. W żadnym innym kraju unijnym aż tylu pracowników nie pozostaje bez etatu. To, że w ogóle pracodawcy myślą o podwyżkach wynagrodzeń jest zwiastunem tego, że idzie ku lepszemu. Pytanie, czy wywiążą się z tych obietnic. Od kilku lat mamy bowiem rynek pracodawcy, a nie pracownika. To ci pierwsi dyktują warunki, ci drudzy nie mają wyjścia – muszą się do nich dostosować. Zawsze przecież mogą usłyszeć, że na ich miejsce czeka kolejka chętnych. Zamrożenie płac pracodawcy tłumaczą rachunkiem ekonomicznym, który obecnie nakazuje oszczędzać na wydatkach, a nie je zwiększać. – Jeśli z gospodarki będą nadal płynęły pozytywne sygnały, to powinny one ożywić rynek pracy. Wówczas możemy spodziewać się wzrostu zatrudnienia, bo firmy osiągną próg efektywności przy posiadanych zasobach ludzkich. A to pociągnie za sobą podwyżki wynagrodzeń. Zostanie uruchomiony samonapędzający się cykl – dobrze wynagradzani pracownicy są lepiej zmotywowani do pracy, przyczyniają się do lepszych wyników firmy, a to daje początek ich rozwojowi – przekonuje Kajetan Słonina.

Tekst: Teresa Hurkała

 


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły