Po naszym wejściu do Unii Europejskiej to u nas znajdował się jej najbiedniejszy region – Lubelszczyzna. Województwo z przewagą tradycyjnego rolnictwa, brakiem przemysłu, niskim wskaźnikiem urbanizacji, zaniedbaną infrastrukturą zostało dodatkowo poszkodowane w procesie transformacji ustrojowej.
W podobnej sytuacji były jeszcze inne województwa wzdłuż wschodniej i północnej granicy: podkarpackie, podlaskie i warmińsko-mazurskie. Dziś wystarczy odwiedzić którąkolwiek z gmin na tych terenach, by zobaczyć, że trafiły tam unijne środki. Zostały zainwestowane przede wszystkim w poprawę infrastruktury. Czy jednak udało się dzięki temu dogonić bogatsze regiony? Raport ‘Monitoring rozwoju obszarów wiejskich”, przygotowany przez Fundację Europejski Fundusz Rozwoju Wsi we współpracy z Instytutem Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN, pokazuje, że polska wieś jest silne zróżnicowana, a efekty realizowanej polityki na rzecz obszarów wiejskich nie niwelują dysproporcji w rozwoju społeczno-gospodarczym Polski gminnej. Owszem, cały kraj przyspieszył, ale w czołówce nadal lokują się bogate województwa, a te biedniejsze są coraz dalej za nimi i dzieli je większy dystans niż przed laty. – Podział w rozwoju społeczno-gospodarczym kraju wyznaczają dwie osie – w ujęciu międzyregionalnym jest to linia wschód-zachód, a w ramach poszczególnych regionów relacja centrum-peryferia – podkreśla prof. Monika Stanny z PAN, współautorka raportu. Sytuacja gmin nawet położonych w jednym województwie może różnić tak, jakby znajdowały się w nie w tym samym kraju. Dobrym przykładem może być Mazowsze. Mamy to gminy wokół aglomeracji warszawskiej o najwyższym poziomie inwestycji, największych dochodach mieszkańców i zasobnych budżetach. Roczny dochód na mieszkańca przekracza tu 45 tys. zł i są to najbardziej zamożne gminy w kraju. Wśród nich są między innymi Konstancin-Jeziorna, Lesznowola, Raszyn, Piaseczno czy Łomianki. Już100 kmod Pałacu Kultury znajduje się jeden z najbiedniejszych obszarów, nieróżniących się strukturą gospodarczą od Podlasia czy Lubelszczyzny. Tak jest na północy i północno-wschodnim Mazowszu, a także na pograniczu z województwem świętokrzyskim. Dochody ludzi są tu niewiele wyższe niż mieszkańców dwudziestu gmin podlaskich, którzy średnio w roku zarabiają nie więcej niż 10 tys. zł. Jedni i drudzy nie widzą dla siebie perspektyw w rodzinnych miejscowościach. Trwa więc ucieczka młodych ludzi do większych ośrodków lub za granicę.
Migracja ma charakter trwały
Biedne gminy z tzw. ściany wschodniej wiele łączy. Ich struktura gospodarcza jest uzależniona od rolnictwa. Przy czym jego obraz jest zróżnicowany – od sporych i nowoczesnych gospodarstw mlecznych północnego Podlasia po gospodarstwa socjalne. W gminach tych jedyne zatrudnienie poza rolnictwem daje sektor publiczny – administracja, oświata i służba zdrowia. Samodzielne firmy są tu rzadkością, a większość z nich to niewielkie przedsięwzięcia handlowe. Daleko stąd do dużych ośrodków, trudno więc codziennie dojeżdżać do pracy. Migracja ma charakter trwały. Jej następstwem są niekorzystne zmiany demograficzne. Południowo-wschodnie gminy województwa podlaskiego mają najwyższą średnią wieku mieszkańców i najszybszy spadek liczby ludności. Wyludnia się też wschodnia i południowo-wschodnia Lubelszczyzna. Mieszkańcy migrują do dużych miast i masowo wyjeżdżają za granicę. A perspektywy rozwojowe nie są dobre, bo inwestorzy omijają tereny oddalone od głównych szlaków komunikacyjnych i rynków zbytu. Prawda jest brutalna – tylko tworzenie miejsc pracy poza rolnictwem może powstrzymać proces wyludniania się całych wschodnich połaci kraju. – Nie wystarczy większe zasilanie unijnym środkami słabiej rozwiniętych regionów, by spowodować ich ożywienie gospodarcze. Bez lokowania tam zakładów przemysłowych to się nie uda. Ludzie sami nie stworzą sobie przecież miejsc pracy. Pieniądz musi krążyć w lokalnej gospodarce, by małe firmy miały rację bytu. ich właściciele muszą mieć rynek zbytu na swoje wyroby czy usługi, a mieszkający tu ludzie więcej pieniędzy w portfelach – przekonuje prof. Walenty Poczta z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. W Niemczech w latach 50. udało się zaaktywizować Bawarię. Land uważany za tradycyjnie chłopski stał się ośrodkiem najnowocześniejszego przemysłu. Dziś jest lokomotywą, która ciągnie całe Niemcy. Jednak tego typu proces nie wypalił po zjednoczeniu Niemiec w Brandenburgii, Maklenburgii i Saksonii, choć rząd wpompował w te landy gigantyczne pieniądze. Mieszkający tu ludzie cały czas emigrują na zachód kraju.
Gminy rolnicze najbiedniejsze
U nas na drugim biegunie zamożności są obszary położone wzdłuż swojego rodzaju półksiężyca , który zaczyna się w okolicach Krakowa, kończy na północ od Poznania. Obejmuje część Małopolski, Górny i Dony Śląsk oraz znaczną część Wielkopolski. Gospodarka leżących tam gmin jest powiązana z licznymi i dużymi ośrodkami miejskimi. Działają tam zakłady przemysłowe, firmy usługowe. Infrastruktura oraz bliskość zachodniej granicy zachęca polskich i zagranicznych inwestorów do lokowania swoich przedsięwzięć. Znany jest powszechnie sukces Wrocławia. Korzystają na tym także gminy w promieniu100 kmod miasta. Podobnie jest w przypadku Poznania. Ciekawe, że korzystne jego oddziaływanie sięga dalej niż aglomeracji warszawskiej, która aktywizuje tylko najbliżej niej leżące gminy. Dla tych dalszych nie ma już miejsca pod tym parasolem. W grupie o najniższym poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego mieści się aż 490 gmin, czyli 23 proc. ogółu. Cechuje je dominacja tradycyjnego rolnictwa. Zlokalizowane są w województwach: podlaskim, lubelskim, mazowieckim, świętokrzyskim i łódzkim oraz wzdłuż wschodniej granicy państwa. Mają wyjątkowo niekorzystną dostępność komunikacyjną. Tereny te omijają większe inwestycje drogowe. Nie przebiega przez nie ani jedna autostrada czy nawet drogi ekspresowe. To zmniejsza ich szanse na przyciągnięcie inwestorów, a mieszkańcy nie mogą dojeżdżać do pracy w mieście. Większość dysponuje własnym samochodem, co często jest koniecznością, a nie luksusem. Peryferyjne gminy są słabo skomunikowane. Przykładem może być gmina Boniewo (woj. kujawsko-pomorskie), gdzie 35 sołectw nie ma połączenia transportem publicznym. Czas dojazdu do miasta wojewódzkiego to 2 godziny, a do najbliższego 40 minut. Lepiej nie jest na Pomorzu środkowym. Słupsk i okoliczne powiaty zostały pozbawione połączeń kolejowych. A pociągi kursowały tam od zawsze. Zdaniem prof. Andrzeja Rosnera z PAN w przypadku 490 najsłabiej rozwiniętych gmin można mówić o depresji gospodarczej. I to nimi należałoby się szczególnie zająć. Inaczej zapaść ekonomiczna będzie się jeszcze pogłębiała.
Potrzebne są miejsca pracy
Badania pokazują, że dziś kluczowe dla rozwoju obszarów wiejskich są miejsca pracy poza rolnictwem. Jego struktura zmienia się stopniowo. Następuje coraz wyraźniejszy podział na gospodarstwa towarowe i socjalne, ale ani jedne, ani drugie nie potrzebują dodatkowej siły roboczej. Już teraz jej nadwyżka, czyli tzw. ukryte bezrobocie, sięga miliona osób. Okazało się, że likwidacja średniego i drobnego przemysłu na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i Podlasiu wpłynęła destrukcyjnie na gospodarkę tych terenów. Lansowane przez wiele lat hasła, że można zrezygnować z przemysłu i rolnictwa, bo wystarczy rozwijać usługi i inicjatywy społeczne, okazały się iluzją. Kilka gospodarstw agroturystycznych w gminie nie zmieni jej sytuacji gospodarczej. Jeśli więc dziś zastanawiamy się, jak wykorzystać pieniądze, które jeszcze dostaniemy z UE, by uruchomiły one rozwój gospodarczy, to trzeba wskazać na przemysł. Bez nowych miejsc pracy, zwiększenia dochodów gmin (wyższe odpisy z podatków PIT i CIT), wszystkie dotychczasowe inwestycje w infrastrukturę okażą się tylko luksusem podnoszącym jakość życia coraz mniejszej, bo kurczącej się liczby mieszkańców. Fundusze unijne nie mogą być jedynym panaceum na wyciągnięciem całych połaci kraju, zwłaszcza na wschodzie, z zastoju gospodarczego. Dysproporcje w rozwoju kraju powinna wyrównywać odpowiednia polityka państwa. Taka, której celem nie jest poprawa kondycji dużych ośrodków miejskich, lecz zrównoważony rozwój całego kraju. Cała Polska nie przeniesie się przecież do Warszawy, Poznana czy Wrocławia.
Tekst: Teresa Hurkała