Poszukiwanie prawdy o sobie

Z Adamem Nowakiem, liderem grupy Raz Dwa Trzy rozmawia Istvan Grabowski

• Koncertowaliście w Białej Podlaskiej po raz trzeci. Jakie to wrażenie powracać do znajomej publiczności?

– Wracamy tu zawsze z wielkim sentymentem. Ludzie są tu otwarci i gościnni. Z tymi właśnie zaletami kojarzy nam się wschód Polski. Ze szczerością, otwartością i pogodą ducha.

• Czy jesteście zadowoleni z przyjęcia?

– Tak. Jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi. Trochę pobudzeni. Nie aż tak często bywamy w tej okolicy.

• Jak mieszkało się Wam w hotelu Ducat? Zaskoczył Was może pozytywnie czy negatywnie?

– Panie w recepcji bardzo gościnne. Gotowe do pomocy. Pokoje wygodne. Dające azyl po dość hałaśliwym zajęciu. Smaczne jedzenie. Dobre miejsce.

• Nie uprawiacie muzyki lekkiej, łatwej i przyjemnej. Wasze piosenki nie podrywają publiczności do tańca, ale zapadają w pamięć. Słyszałem, że niektórych nawet uzależniają. Gdzie pana zdaniem należy upatrywać owego fenomenu?

– Jeśli spojrzy się na jakiegoś wykonawcę pracującego na scenie to od razu widać, czy jest on na swoim miejscu, czy może pomylił miejsca swego przeznaczenia. Z mojej strony mogę powiedzieć, że dobrze jest się spotykać z ludźmi. Dawać im coś. Czynić gest w ich stronę. Nie oczekiwać, że inni najpierw nam coś dadzą. Lubimy naszych słuchaczy, choć ich nie znamy. Przypuszczam, że oni nie znając nas, wiedzą, że ich lubimy. Lubimy dla nich coś robić. Wykonujemy zajęcie, do którego nikt nas nie zmuszał, więc to zajęcie sprawia nam wielką frajdę. Jest jak powietrze, którym się oddycha. Na scenie trochę bardziej intensywne, mocniejsze, może bardziej dotleniające.

• Jedna z Waszych wczesnych płyt nosiła tytuł „Trudno nie wierzyć w nic”. Jakie wartości są dla pana ważne?

– Uczciwość, życzliwość, poczucie humoru, uczynność. Wszystkie te wartości, które zauważone u innych wzbudzać by mogły jakiś rodzaj pozytywnej zazdrości, że ja też bym tak chciał. I można tego chcieć. I można tak robić.

• Większość piosenek tworzy pan sam. Czuje się pan realistą czy marzycielem?

– Teksty piszę sam. Nad wieloma piosenkami pracujemy zespołowo. Niektóre są mojego autorstwa. Czuję się realistą, który nie musi marzyć o tym, żeby innym było lepiej. Staram się tak postępować, żeby innym było ze mną lepiej.

• Kariera nie jest nikomu dana na zawsze i często trzeba o nią walczyć, a życie wystawia dość słone rachunki. Czy dotknęło to również pana?

– Nigdy nie poszedłem na kompromis w sensie stylistycznym, czy artystycznym, choć były takie naciski. Mieliśmy jednak kilka ciemniejszych momentów w dotychczasowej biografii. Nie obyło się bez kłótni w zespole, co i jak możemy i powinniśmy grać. Były to jednak męskie dyskusje zakończone dobrze. Nigdy nie skakaliśmy sobie do oczu, jak często bywa w podobnych formacjach.

• Ważnym elementem dokonań artystycznych grupy Raz Dwa trzy są niebanalne, mówiące o czymś ważnym teksty. Czy muzyka, jaką tworzy pan do nich, ma być zgrabnym dopełniaczem treści?

– Nie. Cały czas poszukujemy proporcji. Piosenka jest sztuką mniejszą, która czasem wiele może. Trzeba tylko znaleźć odpowiednie proporcje. Za każdym razem inaczej, na nowo, od zera. Mam nadzieję, że u nas wszystko się przypuszczalnie zazębia.

• W jednym z wywiadów prasowych stwierdził pan, że nie styl wykonawcy jest ważny, ale ciekawe brzmienie. Jak długo do niego dochodziliście, aby pozostać rozpoznawanymi przez lata?

– Ciekawe brzmienie bierze się między innymi z autonomicznej opowieści, z jakiejś „prawdy”, która emanuje z człowieka. Z tego, że jest on taki jaki jest i nikogo nie udaje, bo zdaje sobie sprawę ze swojej wartości, kompetencji, umiejętności. Do tego jest potrzebna praca. Dużo pracy. I trochę cierpienia.

I szczęście.

• Mówiąc o brzmieniu, ciśnie się pytanie o wasze doświadczenia z filharmonikami. Czy był to udany eksperyment?

– Dla nas bardzo. Nie wiem jak dla filharmoników, ale wielu z nich dziękowało nam za wspólny udział w koncertach. A my im. To bardzo ścisłe zdarzenie. Uczące precyzji, pokory, współdziałania wielu osób.

• Proszę powiedzieć, jak to się stało, że student pedagogiki, a wcześniej człowiek imający się wielu zajęć, postanowił zostać artystą?

– Planowałem zostać nim znacznie wcześniej, ale nie wiedziałem jak to zrobić? Nie wiedziałem, że artystą się nie zostaje. Nie wiedziałem, że należy być bardzo pracowitym człowiekiem, który oprócz wypracowywania technik wykonawczych poszukuje też prawdy o samym sobie, poszukuje swoich słabości i uczy się je akceptować. Żeby mu nie urosło ego do gabarytów stodoły, w której ciężko znaleźć pokorę wielkości szpilki.

• Muzyka w pańskim przypadku to zawód, hobby czy przeznaczenie?

– To wybrane przeze mnie zajęcie. To także hobby.

O przeznaczeniu nic nie wiem, bo nikt go nie potrafi zdefiniować. Umiem robić wiele rzeczy, ale to chyba wychodzi mi najlepiej i to najbardziej lubię.

• Co inspiruje pana do pisania?

Czasem przypadek. Czasem przymus. Czasem zamówienie. Czasem wynik pracy kogoś innego. Człowiek sam w sobie, jego brak, tęsknota za kimś, za czymś. Wszystko.

• Wiele zespołów szuka oryginalnych nazw swych formacji. Wybraliście najprościej. Skąd się wzięło Raz Dwa Trzy?

– Tak. Raz Dwa Trzy nie niesie żadnej ideologii. Najważniejsze jest spotkanie z ludźmi, bez niepotrzebnych ozdób.

• Mimo iż mieszkacie w różnych miejscach, od 24 lat tworzycie zgraną paczkę. Co trzyma Was razem?

– Wspólna przeszłość. Teraźniejszość. Wyrozumiałość. Tolerancja. Poczucie humoru. Plany na przyszłość. Koleżeństwo.

• Czy spodziewał się pan, że wasze interpretacje piosenek Agnieszki Osieckiej i Wojciecha Młynarskiego zrobią taką furorę?

– Nie. Dla nas te dwa nagrane koncerty to zajęcie alternatywne. Jedyne i niepowtarzalne. Chciano byśmy nagrali Osiecką 2, 3, 4. To samo z Młynarskim. A to tylko przygoda, napotkanie twórczości ważnych twórców, którzy napisali niezwykłe piosenki, które zniknęły z mediów. Po latach okazuje się, że warto było te piosenki przypomnieć.

• Słyszałem, że wiele zawdzięczacie znajomości z Wojciechem Waglewskim, liderem VOO VOO. Na czym polegała jego pomoc?

– Wojtek był producentem naszych płyt: „Cztery” i „Sufit”. Umiał podreperować to, czego wtedy nie umieliśmy i pokazał nam, że wszystko jest dźwiękiem. Trzeba go jedynie akuratnie i trafnie używać. Tego dźwięku. Słuchaliśmy jego piosenek w latach osiemdziesiątych. Czasem podsłuchujemy obecnie. To świetny muzyk.

• Zadaniem mężczyzny jest zapewnić rodzinie dostatnie życie. Jak wywiązuje się pan z tego zadania?

– Od 21 lat bez zarzutu jak ktoś, komu się udaje utrzymać rodzinę wykonując zajęcie, które kocha. To wielka satysfakcja osobista.

• A jak reagują pańscy domownicy, kiedy znika pan na dłużej?

– Normalnie. Ja zawsze znikałem. Tęsknimy wszyscy za sobą i do siebie pod moją nieobecność. I jesteśmy pełni radości z kolejnego mojego powrotu. Takie życie. Taka praca.

• Gdyby miał pan możliwość ponownego wyboru profesji, czy byłaby nią ponownie estrada?

– Nie zadaję sobie takich pytań. Robię to, co kocham. Opatrzność łaskawie cały czas pozwala to zajęcie wykonywać. Noszę w sobie wdzięczność.

• Znaczna część artystów hołduje zasadzie wesołego życia na scenie i w życiu. Czy Raz Dwa Trzy należy do tego grona?

– W życiu prywatnym i na scenie jesteśmy tymi samymi ludźmi. Nie robimy chyba niczego, co nie jest potrzebne. Jak większość mamy swoją fantazję, radości, smutki. Nie musimy epatować publiczności zbędnymi fajerwerkami.

• Czy spotykacie się chętnie poza sceną?

– Kiedyś tak. Teraz nie aż tak często. Spędzamy sobą sporo czasu, więc z chęcią też od siebie odpoczywamy. Dla higieny, dystansu dla siebie i świeżości ponownego spotkania.

• W lawinowym tempie przybywa konkursów telewizyjnych promujących rzekomo nowe twarze polskiej sceny. Dziwne, że ich laureaci nie potrafią dołączyć do grona znanych i lubianych. Jak ocenia pan to zjawisko?

– To nie jest moja droga. Każdy ma prawo szukać szansy w sposób, który przyniesie efekt. Można przez konkursy, internet, programy rozrywkowe w telewizji. Warto jednak zauważyć, że bez dobrych, nowych piosenek nawet najlepsze głosy przepadną. Ludzie potrzebują słuchać ciekawych, nowych historii. I młodzi wykonawcy mogliby ciekawie i autonomicznie opowiadać swoje ciekawe przecież osobiste historie. Każdy życiorys jest inny.


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły

  • Pozytywnie zakręcony

     • Od lat, stale otacza cię świat dźwięków. Czy rozważałeś kiedyś wybór innego zawodu? – Nigdy się nad tym nie …

  • W sztuce liczy się prawda

    Z Małgorzatą Markiewicz rozmawia Istvan Grabowski Foto: Jacek Heliasz, Wojciech Zieliński • Jerzy Stuhr przekonywał kiedyś, że śpiewać każdy może. …

  • Miałem ogromne szczęście

    Z Marcinem Wyrostkiem, wirtuozem akordeonu rozmawia Istvan Grabowski Foto: archiwum wykonawcy • Jest pan teraz ulubieńcem tłumów, wykonawcą z charyzmą. …