Sytuacja na rynku mleka coraz bardziej skomplikowana

Rozmowa z Waldemarem Brosiem, prezesem 

Rozmawiała: Dorota Olech

• Jak duże znaczenie dla polskiego sektora mleczarskiego miał rynek wschodni. Czy zablokowanie eksportu do Rosji to duże zagrożenie dla polskich spółdzielni mleczarskich?

– Na ten rok szacowałem, że eksport polskich artykułów mleczarskich do tego kraju wyniesie 700 mln zł, z tego 500 mln zł to sery. Rosjanie kupowali co piątą tonę polskiego sera wysyłanego na eksport. Dynamika wzrostu eksportu do Rosji pozostawiała daleko w tyle inne rynki. Polskie mleczarnie wróciły na ten rynek niedawno, bo 3 lata temu. W ciągu tych paru lat zrobiliśmy bardzo dużo. Dynamika eksportu na początku tego roku wyniosła ponad 200 proc. Myśmy po prostu ten rynek podbijali. Warto podkreślić, że Rosja to największy importer serów na świecie, a Polska plasuje się na miejscu 6. Oba kraje są blisko siebie, co niesie niewielkie koszty transportu. Obydwa mają też podobne nawyki i tradycje żywieniowe. Czy można sobie wyobrazić lepszy układ biznesowy? Liczyłem, że przy takiej dynamice eksportu za 2 lata już 30 proc. polskiego eksportu artykułów mleczarskich trafi na rynek rosyjski. Embargo te nadzieje rozwiało.

• Czy znaczny spadek cen skupu mleka i wyrobów powstałych z mleka należy wiązać tylko z kwestią rosyjskiego embarga? Czy np. sieci handlowe nie wykorzystują sytuacji?

– Świetne pytanie. Embargo to jeden z elementów, który powoduje spadek cen. To zjawisko pojawia się też na innych rynkach, co dla mnie jest zaskakujące, bo uważam, że nie ma ku temu racjonalnych powodów, a w przyszłości zapotrzebowanie na żywność będzie rosło. Te zawirowania są co najmniej zastanawiające. I na to w Polsce dodatkowo nakłada się zachowanie sieci handlowych, które z premedytacją wykorzystują element wprowadzenia embarga i innych zdarzeń na rynku, wymuszając na producentach niskie ceny odbioru od nich towaru. Ser dobrej jakości opuszcza zakład po maksymalnej cenie 12-14 zł. Ten sam ser w placówce handlowej kosztuje 24 zł. Obniża się cenę, jaką płaci się producentowi, ale cena na półce nie ulega zmianie. Zachowanie sieci handlowych jest dzisiaj nieracjonalne, niedopuszczalne, a marża wręcz nieprzyzwoita. Nasze środowisko będzie postulowało zastosowanie uregulowań prawnych w stosunku do sieci handlowych na wzór Słowacji, czy Węgier. Powinniśmy się zastanowić nad wprowadzeniem cen minimalnych zakupu towaru od producenta i maksymalnego poziomu marż.

• Jakie nowe rynki zbytu są szansą dla polskich mleczarni? W jaki sposób je zdobywać?

– Nie zapominamy o rynkach bliskich Polsce, przede wszystkim są to rynki unijne. Warto jednak podkreślić, że w tej chwili największe rezerwy konsumenckie ma rynek chiński i indyjski. W Chinach polskie firmy z branży mleczarskiej są obecne, ale niestety zdecydowanie poniżej naszych możliwości i oczekiwań. Niepokoi mnie, że polskie firmy w tak małym stopniu korzystają z możliwości promowania się na targach na terenie Chin. To najtańsza forma promocji i pokazania się, która przynosi efekty. Ja, jak i pani redaktor byliśmy na ostatnich targach Food Expo w Hongkongu i widzieliśmy kolejki, jakie ustawiały się do polskich stoisk. Szkoda, że były tylko 2 polskie spółdzielnie mleczarskie. Oczywiście rynek chiński jest trudny, ale są różne formy zdobycia wiedzy na temat jego funkcjonowania. Niedawno, bo 27 października Krajowy Związek Spółdzielni Mleczarskich zorganizował specjalne szkolenie dla przedstawicieli zakładów mleczarskich, które byłyby zainteresowane wejściem na rynek chiński. Informowaliśmy o przepisach prawnych, zasadach prowadzenia biznesu w Chinach, ochronie marki itd. W przypadku Indii barierą blokującą eksport na ten rynek są świadectwa procedur weterynaryjnych. Ale Polska skutecznie dąży do rozwiązania tego problemu, niedawne misje handlowe dowodzą, że Indie są zainteresowane polską żywnością. Myślę, że po zniesieniu obecnych barier polskie artykuły mleczarskie pojawiają się w tym kraju.

• Kwoty mleczne zostaną zniesione 31 marca 2015 r. Tymczasem Polska  za rok kwotowy 2013/2014 musi zapłacić za przekroczenie kwot mlecznych  ponad 46 mln euro. Także w roku 2014/2015 kary, zapewne sporo wyższej nie unikniemy. Czy rozwiązaniem sytuacji może być wyhamowanie produkcji?

– Kary nie dotyczą tylko Polski. 163 mln euro mają zapłacić Niemcy, 133 mln euro Holandia, Dania 28 mln euro, Austria 25 mln euro, Irlandia 10 mln euro. Nawet malutki Cypr, który ma kwotę mleczną porównywalną do średniej polskiej mleczarni musi zapłacić 1,5 mln euro. Natomiast wyhamowanie produkcji może odbyć się tylko poprzez redukcję stad lub pogorszeniem jakości żywienia, co odbija się niekorzystnie na jakości mleka. W tej chwili te 46 mln euro ma zapłacić 56 tys. gospodarstw, a więc te, które postawiły na rozwój, zainwestowały, często na kredyt. Tymczasem sytuacja na rynku komplikuje się, w przyszłym roku kwotowym spodziewać należy się większego przekroczenia kwot, a to oznacza wyższe kary. Powiem tak. W czasie negocjacji nad kształtem Wspólnej Polityki Rolnej na lata 2014-2020 Polska była przeciwna uwolnieniu rynku mleka obawiając się wystąpienia nadwyżki. Te obawy dziś się spełniają, ale skoro już zdecydowaliśmy się na likwidację kwotowania, to może z datą 31 marca 2015 r. zamknijmy całość zobowiązań wynikających z tego systemu? Bo dziś jest tak, że kary do zapłacenia są podawane po zakończeniu roku kwotowego, we wrześniu. To rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć kar w ostatnim roku kwotowym. Wydaje mi się też, że skoro zawiązaliśmy jeden wspólny dom, który nazywa się UE i cała Unia nie przekroczy kwoty, to nie powinno być kar dla żadnego z państw, tym bardziej, że jest to koniec kwotowania. Chcę też naszym producentom powiedzieć, że Niemcy i Holandia, mimo dużych kar, wcale nie wyhamowują produkcji, szykują się na ekspansję po uwolnieniu rynku. Także na świecie jest duża dynamika wzrostu produkcji mleka, analitycy przewidują, że do 2050 r. globalne spożycie artykułów mleczarskich wzrośnie o 50-70 proc. Jeśli teraz polscy producenci wyhamują produkcję, to okaże się, że niektórzy tak nas wyprzedzili, że dogonienie ich stanie się niemożliwe.

• W ostatnim czasie często mówi się, że branżę mleczarską czeka nasilenie procesów konsolidacyjnych. Jaki rodzaj konsolidacji, pana zdaniem, czeka branżę? Czy będzie konsolidacja handlowa, istotna w okresie dominacji sklepów sieciowych? A może typowa konsolidacja produkcyjna, a więc przejmowanie małych mleczarni przez większe przedsiębiorstwa?

– Do tej pory dominowała druga forma konsolidacji. Ale w dzisiejszej sytuacji o wiele bardziej interesujący staje się pierwszy wymieniony przez panią model konsolidacji. Obecnie procesy konsolidacyjne przebiegają bardzo powoli. Dlatego warto pomyśleć o zachętach administracyjnych, które mogłyby ten proces przyspieszyć, zwłaszcza konsolidację na poziomie handlowym.


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły