Rozmowa ze Sławomirem Sosnowskim, marszałkiem województwa lubelskiego
Tekst: Dorota Olech, Seweryn Pieniążek
• Na pierwszym posiedzeniu Sejmiku Województwa Lubelskiego powiedział pan, że głównym mottem pana działań w nowej kadencji jest hasło „Razem dla województwa lubelskiego”. Czy to propozycja współpracy także dla opozycji w Sejmiku? Jeśli tak, to w jakich kwestiach widzi pan taką możliwość?
– W obecnej kadencji Zarząd Województwa musi skupić się na pracy nad realizacją planów rozwoju województwa. One są już gotowe, zostały wypracowane, skonsultowane ze społeczeństwem oraz zatwierdzone. Chodzi mi o „Strategię Rozwoju Województwa Lubelskiego” i „Regionalną Strategię Innowacji dla Województwa Lubelskiego”. Do nich brakuje nam jedynie planu realizacyjnego, który jest w opracowaniu, oraz Regionalnego Programu Operacyjnego – obecnie w końcowej fazie negocjacji. W piątek, 5 grudnia br., podpisany został także Kontrakt Terytorialny dla naszego województwa. Teraz nadrzędnym celem staje się wspólna praca nad realizacją tych planów, do której chcę zachęcić wszystkich radnych naszego Sejmiku. Szczególnie, że dużo propozycji tam zawartych w poprzedniej kadencji Sejmik przyjmował jednomyślnie. Tym bardziej jeszcze, że wielu radnych z poprzedniej kadencji uzyskało zaufanie wyborców i znalazło się także w Sejmiku obecnej kadencji. Zawsze też mówiłem, że jeśli nawet w czasie kampanii myślimy politycznie, to po zakończeniu wyborów musimy natychmiast wrócić do myślenia o regionie i jego rozwoju. I myślę, że zdaje sobie z tego sprawę wielu samorządowców „z krwi i kości”, których nie brakuje także wśród radnych opozycji. I na nich liczę. Dlatego też sięgnąłem po takie motto. Podobne propozycje zresztą padały ze strony opozycji. Jestem na nie otwarty. Z uwagą wysłucham każdej sensownej propozycji, o ile jednak będzie zgodna z tymi głównymi kierunkami rozwoju regionu, które przyjęliśmy. Natomiast jeśli ktoś będzie chciał wywracać ten ład i porządek, to stanowczo mówię, że nigdy na to nie pozwolę. Dziś bowiem musimy iść do przodu, a nie zawracać.
• „Od samego wydawania pieniędzy, zwłaszcza nie swoich, nikt nie zrobił się bogatszy” – to z kolei cytat z wypowiedzi radnego opozycji. Jak pan ustosunkuje się do tej wypowiedzi? W jaki sposób właściwie wydać pieniądze z kolejnej perspektywy unijnej?
– To nic odkrywczego. Każdy, kto inwestuje, wie, że jeśli jedna wydana złotówka potrafi pośrednio wygenerować dwie złotówki, to może mówić o dużej efektywności. Na taką efektywność zwraca się szczególną uwagę w dzisiejszych realiach, tego domaga się od nas także Unia Europejska. I w ten sposób będą wydawane pieniądze z nowej perspektywy unijnej. Musimy się przygotować na konkretne pytania: ile to da miejsc pracy? Jaką wartość dodaną będziemy tworzyć po zakończeniu danej inwestycji? Czy uda się wprowadzić nowe, innowacyjne i prorozwojowe rozwiązania? Takie pytania naprawdę warto sobie stawiać przed podjęciem niemal każdej inwestycji.
• W czasie ostatniej rozmowy zabrakło czasu, by poruszyć problemy lubelskiego rolnictwa. Zatem wrócimy do tego tematu teraz. Jakie największe problemy trapią rolników z tego regionu? W jaki sposób może je rozwiązywać samorząd wojewódzki?
– Nasze rolnictwo zmieniło się. Dziś mamy bardzo światłych i świadomych rolników, którzy umiejętnie i efektywnie sięgają po środki unijne. Wytwarzają zdrową, bezpieczną żywność, którą cechuje bardzo dobra jakość. To też przełożyło się na wzrost eksportu produktów rolnych, w którym duży udział mieli nasi rolnicy. Przypomnę, że nasze województwo zajmuje trzecie miejsce pod względem eksportu produktów rolno-spożywczych wśród wszystkich polskich województw. Dlatego dużym problemem jest dla nas nadwyżka produktów rolnych na rynku krajowym, powstała z przyczyn niezależnych od rolników. Samorząd wojewódzki nie ma bezpośredniego wpływu na organizowanie rynków zbytu, jednak w niczym nie zwalnia go to od wspierania i pomocy w organizowaniu eksportu i pozyskiwaniu nowych rynków. I to właśnie robimy. Promujemy naszą żywność, organizujemy misje gospodarcze. Zapraszamy też zainteresowanych kontrahentów bezpośrednio na Lubelszczyznę. I muszę powiedzieć, że właśnie to rozwiązanie charakteryzuje się największą efektywnością. Dlatego będziemy na nie jeszcze silniej stawiać. Oczywiście nie zapominamy o innych problemach producentów, zwłaszcza tych zajmujących się uprawami roślin przemysłowych, jak tytoń, chmiel czy produkcją sadowniczo-warzywną. Zawsze mogą liczyć na wsparcie samorządu wojewódzkiego. Tak też zresztą było na przykład w kryzysie wywołanym przez wykrycie przypadków ASF w regionie. Przypomnę, że wtedy bardzo aktywnie wsparliśmy producentów trzody chlewnej.
• Niedawno w gminie Rossosz otwarto pierwszą elektrownię fotowoltaiczną, z której w tak szerokim zakresie będzie korzystało aż pięć gmin. Czy Lubelszczyzna chce zostać krajowym liderem wśród regionów w zakresie wytwarzania energii odnawialnej?
– Tematyką odnawialnych źródeł energii (OZE) zajmuję się od początku mojej pracy w samorządzie wojewódzkim. I powiem nieskromnie, że byłem jednym z pomysłodawców inwestycji w gminie Rossosz. Rzeczywiście to pierwsza tego typu inwestycja, gdzie aż pięć gmin z Doliny Zielawy będzie korzystało z tej energii. Samorząd to wielki, mówiąc brzydko, prosument, który potrafi zużyć naprawdę wiele energii elektrycznej. Ta inwestycja oznacza duże korzyści dla budżetu tych pięciu gmin, a więc pieniądze zostały tu niezwykle efektywnie wydane. To przykład godny naśladowania. Czy Lubelszczyzna chce zostać krajowym liderem w zakresie wytwarzania OZE? Czemu nie, skoro już jesteśmy w czołówce. Mamy nowoczesne biogazownie, udział naszego województwa w krajowej produkcji biogazu wynosi 8 proc. Nasze województwo ma najwięcej kolektorów słonecznych na dachach domów – ponad 14,5 tys. sztuk! Ale to nie wszystko. Wkrótce w regionie otwarta zostanie niezwykle nowoczesna i innowacyjna fabryka ogniw fotowoltaicznych typu CIGS. Będą też inne niespodzianki związane z OZE, ale nie chcę ich na razie zdradzać.
• W piątek (5 grudnia br.) podpisano Kontrakt Terytorialny dla województwa lubelskiego. Jak ważny to dokument?
– Kontrakt budzi skojarzenia głównie z pieniędzmi. Poniekąd słusznie. Kontrakt Terytorialny kojarzy się nam z pieniędzmi dla danego regionu – ktoś coś komuś daje i dzięki temu będziemy inwestować. Otóż nic bardziej mylnego. Kontrakt Terytorialny jest to zbiór zadań priorytetowych zarówno z perspektywy województwa, jak i kraju, a więc poszczególnych ministerstw. Oczywiście są tam pieniądze, ale w innym kontekście. Weźmy linię kolejową E 30, która została wpisana do Kontraktu Terytorialnego. Na odcinku Parczew-Łuków jest modernizowana dzięki środkom z Programu Polski Wschodniej, czyli z poziomu krajowego. Natomiast modernizacja odcinka Lubartów-Parczew jest finasowania z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Lubelskiego. Dlatego wspólne uzgodnienia są niezwykle ważne, dzięki temu wiemy, że ta priorytetowa dla kraju i województwa trasa będzie zmodernizowana. W Kontrakcie Terytorialnym są m.in. inwestycje z zakresu ochrony zdrowia, infrastruktury drogowej i kolejowej, ale także i kultury; tu wiele do powiedzenia ma minister kultury. Są też przedsięwzięcia warunkowe, bo, dla przykładu, nie możemy prowadzić żadnej inwestycji związanej z gospodarką wodną, dopóki Polska nie dokona implementacji dyrektywy wodnej. Dlatego podpisanie tego dokumentu jest tak ważne. Ale podkreślę, to „żywy dokument”. Nie jest tak, że po podpisaniu wędruje do gabloty. Realia się zmieniają. W związku z tym, co jakiś czas Kontrakt Terytorialny bywa renegocjowany.