Samorządy sprawdziły się w roli gospodarza. Z powodzeniem pozyskują unijne środki. Prowadzą za nie inwestycje, które zmieniły obraz kraju za wielkim miastem. Stopniowo przejmują od administracji państwowej kolejne zadania.
To one najlepiej znają potrzeby lokalnych społeczności. Wiedzą więc, jak ważne jest pobudzanie rozwoju gospodarczego i tworzenie nowych miejsc pracy. Dla wielu gmin to wręcz kwestia być albo nie być, bo dziś najsilniejszym czynnikiem wymuszającym migrację zarobkową jest poszukiwanie zatrudnienia. Każdy region ma swoją specyfikę i wymaga nieco innych działań. Jednak zasadnicze znaczenie mają ogólne warunki, w jakich funkcjonują samorządy. Niestety, sztywny gorset przepisów hamuje często inicjatywy samorządowców. Powszechną praktyką jest to, że w ślad za nowymi zadaniami nie idą źródła ich finansowania. Władze lokalne nie mają wyjścia, muszą dokładać z własnej kasy, a nie jest ona bez dna. Najgorzej jest w małych wiejskich gminach, które mają do swojej dyspozycji bardzo ograniczone środki. Jak mówią wójtowie, nie łatwo jest wytłumaczyć mieszkańcom, że droga przez ich wieś nie będzie wyremontowana, bo nie ma na to pieniędzy. Ludzie słyszą o miliardach euro, jakie Polska dostała w perspektywie finansowej na lata 2014-2020. Nie rozumieją, dlaczego ich wójt nie sięga po nie. Niedoszacowanie wielu zleconych zadań stawia samorządy w trudnej sytuacji. A tylko zapewnienie stabilnego zasilania ich budżetów i danie większej swobody poprzez zmiany w prawie stworzyłyby nowe szanse dla rozwoju Polski lokalnej. Sami autorzy reformy samorządowej od dawna zwracali uwagę na potrzebę jej dokończenia. Mówili wręcz, że samorządy zostały postawione pod ścianą i dłużej nie wolno utrzymywać tego stanu. Władze samorządowe należy wzmacniać, bo to one zmieniają Polskę lokalną. Nie ma powodu, by nie kontynuować decentralizacji zarządzania krajem.
Stabilniejsze dochody
Samorządowcy od dawna postulują o zwiększenie odpisów z podatków dochodowych PIT i CIT. Uważają, że dotychczasowe zasilanie jest zdecydowanie za małe. Obecnie większa część tych pieniędzy trafia do budżetu państwa. Dzieje się to kosztem samorządów, które są zmuszone do zaciskania pasa, by wywiązywać się z zadań. A muszą przecież wygospodarować środki na tzw. wkład własny, potrzebny do prowadzenia inwestycji. Nierzadko jednym wyjściem jest zaciągnięcie kredytu bankowego. Ale i tu mnie mają pełnej swobody. Restrykcyjne limity zadłużenia wprowadzone przez ministerstwo finansów nie pozwalają na to tym gminom, które przekraczają ustalony próg długu. Wielu samorządowców obawia się, że te regulacje mogą zahamować skalę inwestycji. A nie wolno nam zmarnować szansy, jaką daje nam fundusze unijne przyznane nam na lata 2014-2020. W kolejnej perspektywie finansowej takich pieniędzy już nie będzie. W propozycjach zmian dla poprawy możliwości rozwoju przedsiębiorstw i samorządów opracowanych przez komisję samorządową przy PSL zwraca się uwagę właśnie na ten aspekt finansowy. Funkcjonowanie władz lokalnych i lepsze wypełnianie nałożonych na nie zadań możliwe będzie pod warunkiem zapewnienia im dostatecznych środków na ich realizację. Autorzy opracowania proponują, by dodatkowe zadania wiązały się ze zwiększeniem udziałów w podatku dochodowym. Wskazują też na potrzebę nieobciążania kosztami polityki prowadzonej na skalę krajową. Chodzi tu przede wszystkim o oświatę i opiekę społeczną. Obecnie w wielu samorządach oświata jest najpoważniejszym obciążeniem. Niewystarczająca subwencja zmusza je do dokładania do szkolnictwa z własnej kasy. A są to niemałe wydatki. Podobnie rzecz się ma z opieką społeczną. Wywiązywanie się z tych zadań rujnuje gminne budżety.
Między oczekiwaniami a możliwościami
W propozycjach zmian w funkcjonowaniu samorządów zwraca się uwagę na potrzebę uproszczenia procedury umożliwiającej remonty i budowę dróg gminnych o niewielkim natężeniu ruchu. Poprawa stanu dróg lokalnych jest jednym z najważniejszych zadań, jakie stoją przed samorządami. Problemem jest to, że w obecnym budżecie unijnym nie ma na to środków. Ograniczona została też pula pieniędzy z budżetu krajowego na budowę tzw. schetynówek. To stawia samorządy w trudnej sytuacji. Muszą lawirować pomiędzy oczekiwaniami a możliwościami. Mieszkańcy naciskają na prowadzenie remontów dróg, a w gminnym czy w powiatowym budżecie nie ma na to pieniędzy. Stąd skala inwestycji drogowych jest ograniczona i to w sytuacji, gdy potrzeby w tym zakresie nadal są ogromne. Realia są takie, że z własnych środków samorządy nie są w stanie zmodernizować sieci dróg lokalnych. Autorzy opracowania postulują zdjęcie z jednostek samorządu terytorialnego fakultatywnych decyzji o obciążaniu mieszkańców kosztami budowy infrastruktury technicznej (opłata adjacencka) oraz o ustalaniu renty planistycznej. Wprowadzenie w tych obszarach sztywnych regulacji nakładających na gminy obowiązek podejmowania konkretnych rozwiązań, pozwoliłoby na zdjęcie z władz samorządowych bezpośredniej presji mieszkańców. Tym samym wymusiłoby rozwój tak w zakresie infrastruktury jak i pożądanych zmian w zagospodarowaniu przestrzennym. Dziś sytuacja jest taka, że w niewielu gminach i miastach opracowano plan przestrzennego zagospodarowania. Konsekwencją tego stanu rzeczy jest chaos budowlany. Należy dążyć do rzeczywistej ochrony ładu przestrzennego. Powinny zostać opracowane zasady lokalizacji i budowy ponadlokalnych inwestycji w sposób zabezpieczający przed obstrukcją władz lokalnych przy jednoczesnej gwarancji rekompensaty dla gminy za skutki tych inwestycji. Konieczne jest wprowadzenie zgodności warunków zabudowy ze studium, co wyeliminuje niejednolitość zabudowy i „psucie” dużych projektów developerskich przez pojawianie się obiektów o charakterze niezgodnym z otoczeniem. Niezbędne jest wprowadzenie instytucji punktowego odstępstwa od ustaleń planu przestrzennego zagospodarowania.
Klimat dla biznesu
O możliwościach rozwoju gmin i powiatów decydują w dużej mierze inwestorzy. To oni tworzą miejsca pracy, których pilnie potrzeba właśnie w Polsce lokalnej. Bez nich całe połacie kraju zaczną się powoli wyludniać. Tak duża jest bowiem migracja zarobkowa. Młodzi ludzie wyjeżdżają do dużych miast lub z granicę, bo w ich rodzinnych miejscowościach i w najbliższej okolicy nie mogą znaleźć zatrudnienia. To zjawisko najbardziej jest zauważalne na wschodzie kraju. Samorządowy już alarmują, że owszem inwestują ogromne pieniądze w infrastrukturę, ale obawiają się, że za jakiś czas nie będzie miał kto korzystać z tych udogodnień. Nie jest łatwo ściągnąć inwestorów , bo oni wolą lokować swoje przedsiębiorstwa w pobliżu aglomeracji lub autostrad. Nie oznacza to, że oddalona od ważnych szlaków komunikacyjnych i od dużego miasta gmina jest całkowicie bez szans. Na pewno trzeba podjąć wysiłek i aktywnie poszukiwać potencjalnych inwestorów. Na tym polu samorządy mają dużo do zrobienia. To one powinny tworzyć warunki sprzyjające biznesowi. Przyciągnąć mogą uzbrojonymi terenami pod inwestycje, zwolnieniami podatkowymi lub innymi ulgami. Tworzenie dobrego klimatu dla biznesu leży w interesie władz lokalnych. Każdy nowy przedsiębiorca to nie tylko nowe miejsca pracy, ale też wpływy finansowe do budżetu. Autorzy „Propozycji zmian dla poprawy możliwości rozwoju przedsiębiorstw i samorządów” podkreślają, że nie może istnieć nowoczesne, silne państwo, jeśli nie będzie w stanie stworzyć przestrzeni konkurencyjnego rozwoju przedsiębiorczości. Sukces zarówno na poziomie samorządów jak i całego państwa zależy nie od sprawności aparatu urzędniczego, ale od możliwości działania, jakie prawo i biurokracja da prywatnym przedsiębiorcom.