Pierwszą profesjonalną winnicę w Polsce „Golesz” założył w 1984 r. w okolicach Jasła Roman Myśliwiec. Od tego czasu na południu Polski przybywa winnic. Jednym z uczniów Romana Myśliwca, który w całości poświęcił się winiarstwu, jest Dariusz Rosół – wraz z żoną Elżbietą właściciel Przeworskich Winnic.
Początkowo nic nie zapowiadało, że Dariusz Rosół kiedyś założy swoją własną winnicę. Był inżynierem i pracował w Telekomunikacji Polskiej. Od 2002 r. zaczął interesować się winiarstwem, zafascynowany m.in. książkami Romana Myśliwca. Traktował to jako ciekawostki, które jednak coraz bardziej go wchłaniały. – W pewnym momencie poinformowano mnie jednak, że moje stanowisko pracy będzie likwidowane. Zaproponowano mi przeniesienie się do Warszawy. Wtedy podjąłem decyzję. Zakładam winnicę – wspomina dziś Dariusz Rosół. Początkowo powstała pierwsza eksperymentalna winnica w Białobrzeżkach, przysiółku wsi Gniewczyna Tryniecka. Na 27-arowej działce Rosół posadził 90 odmian winorośli. To był jednak dopiero pierwszy krok. W 2010 r. kupił 1,2-ha działkę w Aleksandrowie w Przeworsku. Miejsce idealne pod winnicę, południowo-zachodni stok położony na gliniasto-ilastej glebie, a do tego dobry mikroklimat. – Kupiłem tę działkę na przetargu z Agencji Nieruchomości Rolnych. Niestety była także druga osoba, która chciała ją nabyć. Obydwaj zażarcie licytowaliśmy i w końcu to mnie się udało. Nie mogłem odpuścić, bo wiedziałem, że to idealne miejsce na założenie winnicy – tłumaczy Rosół. Z wielką pasją i zaangażowaniem zabrał się za prace związane nasadzeniem i utrzymaniem winorośli. – Pasja z pewnością cechuje Darka, mojego kolegę ze Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia. I powiem też, że zamiłowanie do dużego ryzyka. Zrezygnował z jednej pracy i od razu wskoczył na głęboką wodę, nie bardzo orientując się, jak bardzo jest ona głęboka – żartuje Roman Myśliwiec, prekursor winiarstwa w naszym kraju, okrzyknięty przed laty przez jednego z dziennikarza „polskim Dionizosem”. Tym przydomkiem cieszy się do dziś. – To właśnie Roman Myśliwiec wzbudził we mnie pasję do winiarstwa, wpłynęły na to jego książki i osobiste spotkania z nim – przyznaje Dariusz Rosół. Nie da się jednak ukryć, że rzeczywiście Rosół sporo ryzykował. Zainwestował nie mało (kilkadziesiąt tysięcy złotych w same działki), poza tym na pierwsze poważne zbiory winogron mógł liczyć dopiero po kliku latach wegetacji winorośli. W tym czasie mogły się przecież wydarzyć np. różne zdarzenia losowe (przymrozki, gradobicie, itd.). – Dziś zrobiłbym to samo. Bo jestem panem swojego losu i czasu – przekonuje Rosół.
Z dobrym towarem na lokalny rynek
Dariusz Rosół może legalnie sprzedawać swoje wyroby. – Oczywiście to wymagało sporo zachodu. Zaczyna się od Agencji Rynku Rolnego. Agencja wydaje decyzję o wpisie danego rolnika jako producenta wina gronowego na terenie RP. Kolejnym etapem jest Urząd Celny, potem Urząd Skarbowy, Główny Urząd Statystyczny. Bardzo ważną rolę odgrywa Urząd Miasta bądź Urząd Gminy, gdzie trzeba uzyskać koncesję na sprzedaż alkoholu. Ale to nie wszystko. Potem jest Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, Państwowa Inspekcja Roślin i Nasiennictwa. Niezwykle ważny jest Sanepid, gdzie trzeba wpisać swój zakład produkcji wina – Dariusz Rosół przez dobrych kilka minut tłumaczy drogę, jaką musiał pokonać, by uzyskać zezwolenie na sprzedaż swoich win. – W moim przypadku było tak, że wielu urzędników zaskakiwałem, bo byłem pierwszą osobą z terenu byłego woj. przemyskiego, która się o to starała. Urzędnicy musieli dopiero w szczegółowych opracowaniach sprawdzać, jakie działania i procedury muszą przeprowadzić. Tutaj chciałbym zrobić ukłon w stronę Urzędu Celnego. Pracownicy podeszli do tego tematu bardzo fachowo. W efekcie Urząd Celny w Krośnie opracował taki skrypt dla winiarzy i celników dotyczący właśnie tych procedur. Bardzo przydatny dokument, gdzie można znaleźć wiele informacji – tłumaczy. Uzyskana zgoda oraz budowa małego przydomowego zakładu przetwórczego umożliwiła wypuszczenie na rynek pierwszych win z Przeworskich Winnic. Budują markę swoich win, każdemu nadają imiona zapożyczone od członków rodziny. Wina białe to imiona żeńskie, wina czerwone i różowe – męskie. – Każde imię, czyli każde wino pochodzi z innych odmian. Dominującym gatunkiem jest tutaj Seyval Blanc, to wino Zofia. Solaris to wino Agnieszka, czerwony regent to jest wino Dariusz – tłumaczy właściciel Przeworskich Winnic. – Nasze wina można zakupić w zajezdni Pastewnik. Są dostępne w sklepach w Przeworsku. Co ciekawe, dużo butelek wina sprzedaje restauracja Bratek, gdzie ludzie kupują prezenty i często regionalne, lokalne wino okazuje się ciekawym upominkiem. Teraz organizujemy degustację naszych win w restauracji Ratusz, gdzie będą też dostępne. Mamy nadzieję, że taka impreza, którą nazwaliśmy „Zimną Zośką”, stanie się pewną lokalną tradycją. Będziemy chcieli na wiosnę prezentować wina z kolejnego rocznika – przekonuje Rosół. – Naprawdę jest co rozdysponować – żartuje. Butelka jego wina kosztuje 35-40 zł. – Butelka wina jest wysoko opodatkowana. Jest i VAT, i akcyza, jest przecież też i podatek dochodowy. Podatki to 40 proc. ceny butelki wina – wyjaśnia. Ale to nie jedyne miejsca, w których Dariusz Rosół znajdzie zbyt dla swoich produktów. – Jako pierwszy w Polsce zostałem zaprzysiężonym przez Kurię producentem wina mszalnego. To wymaga spełnienia ścisłych norm i jako pierwszy w Polsce producent wina gronowego mogę się pochwalić tym, że je spełniam – mówi Dariusz Rosół.
Właściciele Przeworskich Winnic poważnie myślą także o enoturystyce (turystyce związanej z degustacją win, odwiedzaniem winnic i udziałem w imprezach oraz festynach winiarskich). Państwo Rosołowie chcą wznieść na terenie swojej winnicy taras widokowy, a w dalszej perspektywie kilka domów letniskowych. W końcu ich winnica znajduje się na zboczu i szczycie niezwykle malowniczego Wzgórza Aleksandrowskiego. – Podziwiać takie widoki z lampką wina… To coś pięknego – przekonuje Dariusz Rosół.
Polskie wina – nie gorsze od zagranicznych
Zdaniem Romana Myśliwca, polskiego Dionizosa, podkarpackie wina to niepowtarzalny smak i aromat. Przykładem tego mogą być np. wina produkowane przez Dariusza Rosoła, które mogą stać się produktem cenionym na lokalnym rynku. Zwraca też uwagę na międzynarodowy Galicyjski Konkurs Win, gdzie polskie wina pokonują wina z innych krajów. – Generalnie w Polsce są organizowane konkursy winiarskie dedykowane tylko polskim winom. Nasz konkurs pokazuje, że polskie wina oceniane w degustacji w ciemno z winami francuskimi, niemieckimi, węgierskimi, gruzińskimi potrafią z nimi wygrywać – tłumaczy Ewa Wawro, jedna z organizatorek konkursu, autorka książki pt. Winnice Podkarpacia. Rosnąca ilość polskich win, które pojawiają się na tym konkursie pokazuje, że rzeczywiście rośnie zainteresowanie winiarstwem. – W ubiegłym roku powstała Podkarpacka Akademia Wina. Jest to pierwsza w Polsce instytucja, która ma ambicję prowadzenia profesjonalnych szkoleń dla winiarzy. Więc fachowców w tej dziedzinie będzie przybywało – dodaje Ewa Wawro.
Tekst: Seweryn Pieniążek
Fot. Autor