W obecnej sytuacji trzeba zachowywać rozsądek

Rozmowa z Grzegorzem Kapustą, wiceprezesem Spółdzielni Mleczarskiej Ryki

Rozmawiali: Dorota Olech, Seweryn Pieniążek

Fot. Seweryn Pieniążek

• Sytuacja na rynku mleka jest trudna. Wynika to z wielu przyczyn (rosyjskie embargo, uwolnienie rynku mleka w Unii Europejskiej, nadprodukcja mleka na poziomie globalnym). Jaką strategię w tej sytuacji przyjmuje SM Ryki?

– Staramy się zachować zdrowy rozsądek. Naszą siłą jest dobra marka. Dlatego też nie możemy zejść poniżej pewnego poziomu cen. Na rynku mamy nadprodukcję, więc wiele zakładów przetwórczych radykalnie schodzi z cen, by towar sprzedać. Oczywiście myśmy też ceny obniżyli do 12-12,5 zł za kg, ale zachowujemy w tym zdrowy rozsądek i szukamy alternatywnych rozwiązań. Mamy zamiar wejść na rynek z serem w plastrach, powstała specjalna linia, gdzie będziemy przygotowywać taki ser. Zmieniliśmy strukturę handlu, ograniczyliśmy rolę pośredników i przeszliśmy do systemu sprzedaży bezpośredniej. Od stycznia tego roku rozpoczęliśmy też współpracę z dyskontami, głównie Biedronką. Nie da się bowiem nie współpracować z tymi, którzy zaczynają dominować na naszym krajowym rynku. To są zbyt poważni gracze. Dzięki tym różnym działaniom udało się nam utrzymać stabilną cenę, którą płacimy naszym dostawcom za mleko. Za czerwiec było to średnio 1,17 zł, za maj – 1,20 zł za litr.

• 1,17 zł czy 1,20 zł to zdecydowanie wyżej niż średnia krajowa.

– Ryki zawsze wymagały dobrej jakości mleka od swoich dostawców. I dlatego zawsze wyżej od średniej krajowej. W ostatnim miesiącu cena spadła o 3 gr. Ten lekki spadek w sezonie letnim wynika z obniżenia jakości mleka, co jest związane z corocznym spadkiem zawartości białka. Jest bowiem tak, że zawsze latem i wczesną jesienią krowy oddają mleko z mniejszą zawartością białka, potem sytuacja wraca do normy. Oczywiście słychać narzekania, że ceny na rynku są słabe, ale musimy też pamiętać, że jeszcze w 2010 czy 2011 r. mówilibyśmy, że jest to dobra cena. Potem przyszła duża koniunktura, która wywindowała ceny. Ale czy podkupywanie co lepszych dostawców po 2 zł za litr mleka było przemyślanym i rozsądnym działaniem? Czy myśleliśmy, że tak będzie cały czas?

• Może w takiej sytuacji rynki zagraniczne pozwolą ulokować nadprodukcję krajową. Wprawdzie odpadł rynek rosyjski, ważny także dla spółdzielni w Rykach, ale są jeszcze inne rynki zewnętrzne. Wiele mówi się o chłonnym rynku chińskim. Czy jest on rzeczywiście tak perspektywiczny?

– Tu niezwykle ważna jest kwestia nawyków żywieniowych. W jednych krajach są popularne takie produkty, a w innych zupełnie inne. To jest trochę tak, jakby Francuzi chcieli ulokować w Polsce nadprodukcję żab. Ale kto to u nas będzie jadł? Najpierw trzeba odbiorcę przekonać do danego produktu, tak by czasem zrezygnował z czegoś innego. Jeśli mnie ktoś  przekona, że ropucha jest o wiele smaczniejsza niż mój ukochany schabowy, to wtedy będę się tą ropuchą zajadał. Ale to dosyć karkołomne zadanie. Tak samo jest z Chińczykami. Oni  dopiero poznają ser, który był tam do niedawana zupełnie nieznany. Ale to przekonywanie wychodzi trochę tak, jak przekonywanie mnie, żebym zrezygnował ze schabowego. My promowaliśmy się mocno w Chinach, Ryki rzeczywiście były tam widoczne. Nie uważam tych działań za stracone, rozpoznaliśmy rynek, odbyliśmy wiele ciekawych rozmów. To procentuje. Udaje się nam sprzedawać z powodzeniem mleko w proszku, ale nie łudźmy się, że będziemy tam eksportować duże ilości sera. My musimy na te kwestie realnie patrzeć. Eksport ma sens tam, gdzie są ku temu solidne podstawy.

• I tam gdzie się to opłaca.

– A w tej chwili jest to bardzo trudne, bowiem nie tylko Polacy mają nadwyżki produkcyjne, ale także sporo innych krajów. To powoduje, że na wielu rynkach ma miejsce prawdziwa „wojna cenowa”. Jeśli my w kraju otrzymujemy za kg sera 12-12,50 zł, a na Bałkanach 8,50 zł, to wiadomo, że nie będę tam wysyłał towaru. Niektórzy to robią, być może muszą. Nie obchodzi mnie jednak to, co robią konkurenci, tylko długofalowe dobro naszej spółdzielni.  Korzystamy ze swojej marki i tego, co przez lata wypracowaliśmy. Nie możemy podejmować współpracy z niepewnymi odbiorcami, po cenach tak niskich, w sytuacji, gdy kwestie sanitarne nie są dopięte na ostatni guzik. To może czasem przynieść krótkofalowy efekt, ale w perspektywie długookresowej zbyt dużo byśmy stracili. Ucierpiałaby nasza marka.

• To nie koniec problemów. Czy kwestia spłaty kar za przekroczenie kwot mlecznych to poważny problem dla spółdzielni i jej dostawców?

– Nasza spółdzielnia ma do zapłaty 6 mln zł. Przekroczyło kwoty aż 890 z 1700 dostawców. Więc jest to więcej niż połowa. Wśród nich jest oczywiście część takich, którzy mają nieduże przekroczenia kwot. Po prostu nie uniknęli ich mimo dokupywania kwot mlecznych. Ale to nie jest problem, bo oni kary szybką spłacą. Na drugim biegunie jest i taka grupa, która nie dokupywała kwot mlecznych, a produkcję zwiększała. Dzisiaj mają oni do zapłacenia 100-200 tys. kary, choć są też tacy, którzy mają i powyżej 200 tys. zł. Dlatego tak ważne jest rozłożenie kary na raty. Mamy zgodę Komisji Europejskiej i jest przygotowane stosowne rozporządzenie w tej sprawie. Brakuje jedynie jego akceptacji.

Promowaliśmy się mocno w Chinach, Ryki rzeczywiście były tam widoczne. Nie uważam tych działań za stracone, rozpoznaliśmy rynek, odbyliśmy wiele ciekawych rozmów. To procentuje. Udaje się nam sprzedawać z powodzeniem mleko w proszku, ale nie łudźmy się, że będziemy tam eksportować duże ilości sera. My musimy na te kwestie realnie patrzeć. Eksport ma sens tam, gdzie są ku temu solidne podstawy

Na wielu rynkach ma miejsce prawdziwa „wojna cenowa”. Jeśli my w kraju otrzymujemy za kg sera 12-12,50 zł, a na Bałkanach 8,50 zł, to wiadomo, że nie będę tam wysyłał towaru. Niektórzy to robią, być może muszą


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły