Wolę spać spokojnie

Wśród producentów mleka nie brakowało takich, którzy intensywnie dokupowali kwoty mleczne. Nie było to łatwe, wymagało bowiem poszukiwania osób, które nie wykorzystały swoich kwot. Jednym z takich gospodarzy-nabywców był Andrzej Bober z Damianowa w gminie Trojanów.

Tekst: Dorota Olech, Seweryn Pieniążek

Fot. Seweryn Pieniążek

Andrzej Bober przejął gospodarstwo po rodzicach kilka lat temu z nastawieniem na rozbudowę i zwiększenie produkcji mleka. W 2011 r. rozpoczął budowę nowej obory. W 2012 wpędził do niej krowy. Obora jest bezściółkowa, co dwie godziny przechodzi zgarniacz, który ściąga gnojowicę. Obora posiada także stacje paszowe. Na budowę tego obiektu Andrzej Bober wziął kredyt. Skorzystał też ze środków unijnych, a konkretnie z działania „Modernizacja Gospodarstw Rolnych”, dzięki którym wyposażył halę udojową. Dzięki unijnym dotacjom gospodarstwo zostało także silnie dosprzętowione. – Zakupiłem jeden ciągnik, przyczepę samozbierającą, wóz paszowy, kosiarkę, siewniki, pługi – wylicza Andrzej Bober. Te inwestycje przełożyły się także na wzrost stada. – Moje stado jest trzykrotnie większe niż to, które przekazał mi ojciec – mówi Andrzej Bober. Dzisiaj w nowej oborze przebywa już 95 krów. Wzrost stada był oczywiście także związany ze wzrostem produkcji. Kwota mleczna, jaką posiadało gospodarstwo w momencie przejęcia go przez Andrzeja Bobera, była dalece niewystarczająca. – Nie było roku, żebym praktycznie czegoś nie dokupywał. Przez te kilka lat dokupiłem ponad 400 tys. kg! W naszym rejonie nie było gdzie kupić kwoty, więc tutaj współpracowałem ze Spółdzielnią Mleczarską w Rykach, która pomagała wyszukiwać rejony i gospodarstwa, gdzie takie kwoty można było kupić. Jeździłem i w Lubelskie, i pod Radom, na północ i południe. Czasem trzeba było zrobić trochę kilometrów – opowiada Andrzej Bober. – Andrzej Bober w ciągu kilku lat dokupił ponad 400 tys. kg kwoty mlecznej. Pod koniec miał kwotę wynoszącą 700 tys. kg. W ostatnim roku kwotowania przekroczył kwotę o ponad 10 tys. kg. To nie jest duże przekroczenie. Mimo to od każdego kilograma musi zatem zapłacić 90 gr. kary. To powoduje, że będzie musiał zapłacić karę wynoszącą 9 tys. zł. Ale pomyślmy ile musiałby zapłacić, gdyby nie jego intensywne działania, aby te kwoty dokupywać. Tutaj zachowywał się bardzo rozsądnie. Przychodził do nas. Dopytywał się, gdzie można kwoty dokupić. I działał. Andrzeja Bobera warto pochwalić także pod innym względem. Dostarcza najlepsze pod względem jakości mleko z naszych dostawców. Widać wyraźnie, że idzie przede wszystkim w jakość, a nie w ilość.  Ta nie bierze się znikąd. Ta jakość się bierze z pola. A to dlatego, że ma dobre zaplecze paszowe, jest własna lucerna. I to w odpowiedniej fazie jest zbierane i przygotowane do podania zwierzętom. To nie dziwi, bo Andrzej Bober ma fachowe przygotowanie. W końcu skończył studia z zootechniki – mówi Zenon Więk, kierownik Działu Skupu Spółdzielni Mleczarskiej w Rykach. – Nie lubię się martwić, co będzie. Takie „uda się albo się nie uda”. Albo takie „może ktoś coś za mnie załatwi”. Wolę się odpowiednio przygotować. To daje duży komfort. Wtedy można spać spokojnie – wyjaśnia Andrzej Bober.

W oborze Andrzeja Bobera jest jeszcze miejsce na kolejne krowy. Jak mówi, będzie powoli zwiększał stado, ale nie nastawia się już na duże inwestycje. – Wprawdzie rynek mleka został uwolniony, ale pewno nie będę tego robił tak dynamicznie jak do tej pory. Może jeśli znajdę  coś ciekawego w Nowym Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich, to się skuszę. Ale na pewno to głęboko przemyślę. I jeśli będę inwestował, to raczej delikatnie, nie będą to potężne i szalone działania. Każdy rozsądny producent rolny musi bowiem mieć na uwadze to, co się dzieje na rynku, zwłaszcza sytuację cenową. Dofinansowanie unijne to część środków zewnętrznych, ale część to tzw. wkład własny, który trzeba spłacać. Przy wyższych cenach jest to łatwiejsze. Natomiast dzisiaj nie ma co ryzykować. Tym bardziej, że mam już pewne zobowiązania. Kredyt na budowę obory będę jeszcze spłacał przez 15 lat – mówi Andrzej Bober. Również nie ma zamiaru dokupywać ziemi. – U nas ciężko zakupić ziemię, ponieważ ludzie ją trzymają ze względu na dopłaty unijne. Nikt nie chce jej sprzedawać. Dlatego w moim gospodarstwie dominują dzierżawy. W sumie moje gospodarstwo to 80 ha ziemi. To przede wszystkim zaplecze paszowe. 35 ha to kukurydza, 30 ha trawy z lucernami na gruntach ornych. Pozostałość to zboża – wylicza.


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły

  • Przebojowa „staruszka”

    Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska w Kole należy do najdynamiczniej rozwijających się spółdzielni mleczarskich w Polsce. Od wielu lat skutecznie podbija rodzime …

  • Ciężką pracą rozbudowaliśmy nasze gospodarstwo

    Gospodarstwo Dariusza i Barbary Szmiglów z miejscowości Budziska w gminie Trojanów w ostatnim roku kwotowym 2014/2015 przekroczyło kwotę mleczną o …

  • Idziemy drogą kolejnych inwestycji

    Daniel Kwas z miejscowości Zaryte (gmina Kłoczew) 10 lat temu przejął gospodarstwo od ojca (ten przeszedł na rentę strukturalną), które …