W sztuce liczy się prawda

Z Małgorzatą Markiewicz rozmawia Istvan Grabowski

Foto: Jacek Heliasz, Wojciech Zieliński

Jerzy Stuhr przekonywał kiedyś, że śpiewać każdy może. Nie wszystkim jednak udaje się wspiąć na estradowy top. Jak z perspektywy 16 lat oceniasz własną drogę muzyczną?

– Dla mnie to bardzo ważny czas. Moja droga muzyczna rozpoczęta dosyć wcześnie spektakularnym sukcesem konsekwentnie wiodła przez lata nauki w bardzo dobrych warszawskich szkołach muzycznych, zdobywania doświadczeń scenicznych, a także intensywnej pracy własnej. Dwukrotnie miałam szansę poczuć, jak moja kariera zawodowa nabiera zawrotnego tempa. Pierwszy raz podczas mojego debiutu w 1999 r., kiedy byłam małą dziewczynką, która wygrała wielki finał jednego z najbardziej popularnych programów telewizyjnych – Szansy na sukces – oraz po raz drugi dzięki współpracy z Piotrem Rubikiem, kiedy promowałam swoim głosem w duecie z Januszem Radkiem najlepiej sprzedający się album roku w Polsce. Te 16 lat traktuję jako moją indywidualną ścieżkę rozwoju zarówno muzycznego, jak i intelektualno-duchowego. Te lata intensywnej pracy dały mi kompetencje do wykonywania zawodu artysty w pełni profesjonalnego, zarówno instrumentalisty, jak i wokalisty, kompozytora, aranżera.

Jak traktujesz swą obecność na estradzie?

– Myślę, że wypracowałam mocne podstawy do bycia w branży muzycznej nie na chwilę, ale na całe życie. To, co robię traktuję już nie tylko jako pasję, ale jako zawód, z którego się utrzymuję i, mam nadzieję, utrzymam się w przyszłości. Oczywiście znalazłabym takie momenty, w których z dzisiejszej perspektywy być może zrobiłabym coś nieco inaczej, ale z drugiej strony każde z tych doświadczeń było dla mnie cenną lekcją, która wpłynęła na mój rozwój jako artysty i jako człowieka. Jednocześnie wiem, że te 16 lat było przygotowaniem do najważniejszego egzaminu, który czuję, że już się zbliża.

Elżbieta Zapendowska, jurorka licznych programów muzycznych uważa, że dobry głos i słuch to zaledwie przepustka do sławy. Jaka w twoim odczuciu jest cena kariery?

– Osobiście uważam, że talent nie jest nawet przepustką do kariery, a co dopiero mówiąc o sławie. Droga do sławy jest w moim odczuciu żmudną i ciężką pracą, a osiągnięcie sukcesu, sławy zależy od wielu czynników. Z tego, co opowiadają mi moi starsi koledzy po fachu wynika, że ta droga jest w dzisiejszych czasach wbrew pozorom trudniejsza. Kiedyś każdy, kto miał tzw. dar i kto mógł się zaprezentować szerszej publiczności był otaczany rzeszą specjalistów, którzy dbali o całą resztę. Liczył się po prostu talent, predyspozycje, ponieważ technika nie była na tak zaawansowanym poziomie jak dziś i można było od razu zweryfikować umiejętności. Dzisiaj często bardziej od dobrego głosu liczy się pomysł na siebie, teksty, wizerunek, a czasem po prostu dobra produkcja muzyczna, czyli cała otoczka, która może sprawić, że nawet przeciętny głos zabrzmi ciekawie. To jest bardzo trudne tak naprawdę, aby poddać to zjawisko ocenie. Często sami mamy takie momenty, kiedy patrzymy na coś, co obiektywnie nie powinno nam się podobać, ale się nam podoba i zdarza się, że nawet bardziej niż to, co teoretycznie jest lepsze. Myślę, że w obecnych czasach najważniejsza w sztuce jest prawda i to ona dzisiaj decyduje o tym, czy coś ma szansę być sukcesem. Nie jest ważna perfekcja, a przekaz i szczerość w tym, co się robi. Jeśli chodzi o cenę kariery, to myślę, że czasem bywa bardzo wysoka, ale zależy, co rozumiemy przez słowo „kariera”. Bo dla jednych karierą będzie znalezienie dobrej pracy, dla drugich to osiągnięcie popularności, czasami za wszelką cenę, a dla jeszcze innych, których osobiście podziwiam, to osiągnięcie mistrzowskiego poziomu w danej dziedzinie, wniesienie wkładu w historię i dzięki temu stanie się legendą, osobą sławną. Każdy rodzaj kariery wiąże się z innymi kosztami i problemami. Osiągnięcie poziomu mistrzowskiego w danej dziedzinie to są często lata nauki, pracy, ćwiczeń, wielu wyrzeczeń. Jeśli taka osoba znajdzie się już na szczycie i stanie się popularna, sławna, dochodzą do tego inne problemy, jak np. odarcie z prywatności nie tylko danej osoby, ale często także jej bliskich, bycie poddawanym ciągłej ocenie.

Przygotowujesz się do wydania solowej płyty. Kto pisze ci na nią piosenki?

– W większości piszę sama, ale na płycie znajdą się też utwory stworzone we współpracy z innymi ludźmi, których spotkałam na swojej drodze w ciągu ostatnich kilku lat. Do pisania musiałam dojrzeć i była to momentami trudna praca, zmaganie się z własnymi słabościami. Wcześniej pisałam tylko muzykę, na teksty nie mogłam się odważyć. Pierwszy bodziec dała mi moja koleżanka, która podarowała mi swój utwór i zachęciła do tego, aby wyjść z własną twórczością, a nie kolekcjonować ją na dnie szuflady. Kiedy wpadłam w wir pracy, to powstał prawie cały materiał w kilka miesięcy. Zmuszona poniekąd sytuacją prywatną, miałam idealny moment na to, żeby pobyć w samotności, poukładać kilka spraw i przelać swoje myśli na papier.

W jakim klimacie mają być premierowe nagrania?

– Na pewno będą refleksyjne. Muzycznie będą oscylowały wokół gatunków, które zawsze mnie inspirowały – jak soul, jazz, blues czy indie pop. Utwory te często powstawały dzięki długim rozmowom, spotkaniom z inspirującymi ludźmi, czasem pod wpływem zauroczenia twórczością innych artystów. Czasem były wyrazem tęsknoty za rodziną, która wówczas przebywała za granicą, były także wyrazem tęsknoty za miłością czy też próbą refleksji nad tym, co dzieje się na świecie.

Zaczynałaś śpiewać w szkole podstawowej. Jakie uczucie towarzyszyło ci po wygranej finału Szansy na sukces w Sali Kongresowej?

– Uczucie szczęścia, ale i też niedowierzanie, że to się dzieje naprawdę. Wszystko od tego czasu zaczęło się dziać bardzo szybko, bo praktycznie niecały miesiąc później zostałam laureatką Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu oraz zwyciężczynią Międzynarodowego Festiwalu Piosenki Dziecięcej w Koninie. Dostawałam mnóstwo listów, zaproszeń na koncerty, festiwale, wydarzenia muzyczne, wywiady, nagrania. Zawsze marzyłam o wygranej finału Szansy na Sukces, o śpiewaniu, ale to, co działo się zaraz po spełnieniu tego marzenia przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

Czy już wtedy miałaś przeczucie, że warto opuścić rodzinne Podlasie i przenieść się do stolicy? Mogłaś tam doskonalić umiejętności muzyczne, nawiązywać interesujące kontakty. Czy spełniły się twoje oczekiwania?

– Sama nie myślałam o zamieszkaniu w innym mieście niż Janów do pełnoletności. Jednak po roku od udanego debiutu wyjechałam do Warszawy z mamą, co było wynikiem rozmów z wcześniej wspomnianą panią Elą Zapendowską oraz moją nauczycielką z bialskiej szkoły muzycznej. Przekonywały one moich rodziców, że Warszawa stworzy mi większe szanse rozwoju muzycznego: nauki w najlepszych szkołach muzycznych w Polsce, profesjonalnego kształcenia wokalnego, udziału w wydarzeniach kulturalnych. Jestem bardzo wdzięczna rodzicom, że bez żadnej dyskusji podjęli decyzję mojego kształcenia w Warszawie, stwarzając mi optymalne warunki rozwijania zainteresowań i zdolności. Przeprowadzka była przez pierwsze lata dość trudnym doświadczeniem nie tylko dla mnie, ale dla całej naszej rodziny, lecz z perspektywy czasu nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej.

Miałaś szczęście zdobywać nagrody festiwalowe w Koninie, Opolu, Sopocie i Kolonii.  Nie zawirowały one w głowie nastolatki?

– Chyba nie, mam przynajmniej taką nadzieję. Owszem zawsze cieszyłam się wygranymi, ponieważ one utwierdzały mnie w przekonaniu, że to, co robię ma wartość, ma sens, ale jednocześnie nagrody traktowałam jako kolejne schodki, widząc za nimi jeszcze daleką drogę. Starałam się więc na nich nie zatrzymywać, tylko widzieć następne cele. Poza tym wszystko się tak szybko działo, że zazwyczaj nie miałam czasu zastanawiać się, co one znaczą, tylko miałam następne marzenia.

Jak wspominasz występy w oratorium Psałterz wrześniowy, w którym zaśpiewałaś największy dotąd szlagier Psalm dla ciebie?

– Bardzo miło. To były niesamowite koncerty, na które przychodziło tysiące osób, fanów oratoriów Piotra Rubika i Zbigniewa Książka. Zawsze pełne sale i to tak ogromne, jak Hala Ludowa we Wrocławiu, Sala Kongresowa w Warszawie, Katowicki Spodek i wiele innych miejsc, do których ludzie przychodzili tłumnie i żegnali nas najczęściej 3 bisami z owacjami na stojąco. To największa nagroda, jaka może spotkać artystów – tak wspaniałe przyjęcie. Obok mnie występowali tacy wspaniali artyści jak Janusz Radek czy Igor Michalski i inni, od których wiele mogłam się nauczyć.

Wykonywałaś do tej pory bardzo urozmaicony repertuar – pop, kultowe piosenki kabaretowe, utwory oratoryjne, ballady i standardy jazzowe. W jakim stylu czujesz się najlepiej?

– W wielu gatunkach muzycznych. Od dziecka pamiętam, że dobierałam sobie piosenki te, które mi się po prostu podobały, nie zastanawiając się, jaki to gatunek muzyczny. Już w wieku 10-13 lat sięgałam po popowo-soulowe piosenki Whitney Houston czy swingujące Ewy Bem, czy też piosenki z  Kabaretu Starszych Panów. I tak mi zostało po dziś dzień. Słucham i wykonuję muzykę, która mi się podoba, bez podziału na gatunki. Widać to też po projektach, w których biorę udział.

Co dopinguje cię  do pracy?

– Bardzo wiele rzeczy. Głównie pasja, która sprawia, że z radością znoszę trudy związane z tym zawodem, np. niewygodne podróże. Uwielbiam wyzwania i gdy się dużo dzieje. Chyba podświadomie cały czas dążę do tego, żeby znów złapać przysłowiowy wiatr w żagle i koncertować, nagrywać jak najwięcej, tym razem już na własny rachunek. Uwielbiam kontakt z publicznością, scenę, ten charakter pracy zespołowej, gdzie nawzajem się inspirujemy i tworzymy coś za każdym razem nowego.

Życie estradowe to nieustanne przemieszczanie się i zabieganie o sympatię słuchaczy. Jak reaguje publiczność na twoich koncertach?

– Reakcje są bardzo miłe. Ludzie bardzo entuzjastycznie reagują na nasze koncerty. W tej chwili na stałe koncertuję jako solistka z sześcioma różnymi projektami, często z innymi muzykami oraz różnymi gatunkami muzycznymi. Każdy z tych projektów spotyka się ze wspaniałym odbiorem, co jest oczywiście bardzo miłe. Myślę, że zawdzięczam to też ludziom, z którymi pracuję. Atmosfera w tych zespołach oraz wzajemne inspiracje przyczyniają się do tego, że ludzie odbierają pozytywną aurę i dzięki temu ona wraca w postaci gorącego przyjęcia.

O czym marzy ambitna artystka przed trzydziestką?

– Marzę, żeby nadal robić to, co kocham, czyli śpiewać, występować, nagrywać płyty, współpracować ze wspaniałymi artystami z całego świata, podróżować, ale przede wszystkim, żeby być spełnioną w życiu osobistym, żeby móc założyć rodzinę i być po prostu szczęśliwą.

 


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły

  • Pozytywnie zakręcony

     • Od lat, stale otacza cię świat dźwięków. Czy rozważałeś kiedyś wybór innego zawodu? – Nigdy się nad tym nie …

  • Miałem ogromne szczęście

    Z Marcinem Wyrostkiem, wirtuozem akordeonu rozmawia Istvan Grabowski Foto: archiwum wykonawcy • Jest pan teraz ulubieńcem tłumów, wykonawcą z charyzmą. …

  • Śpiewam, bo muszę

    • Pół wieku na scenie to powód do chluby? – Raczej radości. Nasze muzykowanie wzięło się z wielkiej pasji do …