Spółdzielczy bilans

1Powstanie ruchu spółdzielczego w XIX wieku stanowiło reakcję na wynaturzenia gospodarki kapitalistycznej, choć przykład Hrubieszowskiego Towarzystwa Rolniczego dla Wspólnego Ratowania się w Nieszczęściach, które zostało założone przez księdza Stanisława Staszica równo dwieście lat temu, świadczy, że spółdzielczość była także reakcją na biedę w warunkach gospodarki feudalnej oraz potrzebą samoorganizowania się ludzi (w tym wypadku, uwolnionych od ciężaru pańszczyzny chłopów), dla lepszego i pełniejszego zaspokojenia swych materialnych potrzeb i duchowych aspiracji.

Tekst: Dorota Olech

Na ziemiach polskich bujny rozkwit spółdzielczości nastąpił w II połowie XIX wieku. Sprzyjały mu pozytywistyczne idee pracy organicznej, pracy u podstaw, determinizm i emancypacja kobiet. Kult romantycznego bohatera – kreatora dziejów został zastąpiony realizmem w działaniu, „mierzeniem zamiaru według sił”. Był to jeszcze ten szczęśliwy czas, kiedy wielkie idee napędzały społeczny i gospodarczy rozwój. Dziś zostały one wyparte przez doktrynę „światopoglądu finansowego”, zawężającą wszelki rozwój (w tym i społeczny), do kryterium efektywności ekonomicznej. Pod tym względem od czasu pozytywizmu otaczający nas świat zmienił się w stopniu zasadniczym. Nie zmieniła się natomiast sama istota kapitalizmu. Stał się on jeszcze bardziej drapieżny niż był u zarania swego powstania, gdyż w celu ekspansji i kumulowania zysków wykorzystuje coraz bardziej nowoczesne techniki i technologie. Jest więc – rzec można – coraz bardziej skuteczny w realizacji swych fundamentalnych założeń. Stał się wręcz suwerenem, a państwa jego petentem. Efektem są stale rosnące nierówności społeczne, ogromne zadłużenie publiczne, powiększająca się skala patologii społecznych i przestępczości, terroryzm i brak poczucia bezpieczeństwa materialnego i duchowego.

Dziś 5 miliardów ludzi, spośród siedmiu zamieszkujących kulę ziemską, żyje w biedzie lub skrajnej biedzie. Jak podaje Tomas Piketty w swej głośnej książce „Kapitał w XXI wieku”, wyraźnie rośnie polaryzacja dochodów. W latach 2005-2015 aż 45-50 proc. światowych dochodów trafiało do 10 proc. ludzi najbogatszych. Credit Suisse – drugi co wielkości bank szwajcarski, w opublikowanym raporcie podaje, że 0,7 proc. dorosłej populacji jest w posiadaniu połowy potencjału światowego bogactwa. Jeszcze bardziej niepokojące dane podała podczas tegorocznego Światowego Forum Ekonomicznego organizacja Oxfam, zajmująca się m.in. badaniem podziału dóbr. Według jej wyliczeń, 62 osoby świata dysponują już majątkiem porównywalnym z tym, który jest w posiadaniu połowy ludności świata (3,6 mld ludzi). Jeszcze pięć lat temu ten majątek należał do 400 osób. Z kolei opublikowany w lipcu br. raport McKisney Global, opracowany wspólnie z kilkoma renomowanymi uniwersytetami amerykańskimi podaje, że dochody 65-70 procent gospodarstw domowych w 25 najbardziej rozwiniętych krajach świata w ciągu ostatnich lat spadły lub pozostały na niezmienionym poziomie. Nawet w krajach o dużej wrażliwości społecznej siła nabywcza klasy średniej jest znacznie niższa niż w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Philip Kotler – amerykański ekonomista i profesor międzynarodowego marketingu, w swej książce „Twarzą w twarz z kapitalizmem” formułuje ocenę, że dzisiejsza struktura podziału światowego bogactwa jest zbliżona do tego, który istniał w Egipcie w epoce faraonów lub we Francji przed wybuchem rewolucji burżuazyjnej. Te dane wiele mówią o kondycji naszej współczesnej cywilizacji i są dla niej już nie dzwonkiem, lecz dzwonem na trwogę.


Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”

Zamów prenumeratę: http://www.gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata/

 


Zamów prenumeratę: gospodarz-samorzadowy.pl/prenumerata
Cały tekst dostępny w wersji papierowej miesięcznika „Gospodarz. Poradnik Samorządowy”
lub na platformach sprzedaży online



Podobne artykuły